171

Kazanie św. Efrema, diakona.

Smierć rzuciła Chrystusa do swoich nóg, on jednak ją podeptał, jak depce się drogę. Z własnej woli przyjął śmierć i jej się poddał, aby wbrew niej samej ją unicestwić. Wyszedł nasz Pan nieść krzyż, bo śmierć tego chciała. On na krzyżu zawołał głosem wielkim i wywiódł umarłych z Otchłani, wbrew woli śmierci; śmierć zabiła Pana w Jego ludzkim ciele, ale tą samą bronią On odniósł nad nią zwycięstwo. Ukryło się Bóstwo pod zasłoną człowieczeństwa i tak stanęło przed śmiercią, Ona zaś zabiła i sama została zabita: zabiła życie przyrodzone, ale ją szamą zabiło życie nadprzyrodzone.

Ponieważ śmierć nie mogła Go pożreć bez ciała. Ani też otchłań nie mogła pochłonąć Go bez ciała, zstąpił Pan w łono dzicwicy, aby wzięte z niej człowieczeństwo mogło zaprowadzić Go do Otchłani. Zeszedł tam w przyjętym przez siebie ciele. I śmierć się przybilzyła, niczego nie przeczuwając, aby jak zwykle odebrać to, co do niej należy. Ale w owocu, który miała zerwać, było ukryte życie nowe niszczące śmierć. Gdy więc śmierć bez żadnej obawy pochłonęła Pana, wyzwoliła życie. A wraz z nim wielu ludzi. Jakże On wielki, ten Syn cieśli. Krzyż swój zatknął nad pożerającą wszystko Otchłanią, a ludzkosć przeprowadził do domu życia. Za sprawą drzewa upadła ludzkeść aż do dna piekła: za sprawą drzewa wzniesła się do domu życia.

 

171