304

Maryja, Matką Kościoła.

Jezus Zmartwychwstały do Szawła idącego przśladować Kościół w Damaszku, wypowiedział znamienne słowa: Szawle, czemu mnie prześladujesz? Jam jest Chrystus, którego ty prześladujesz (Dz 9, 4 n). Szawel nie znał Chrystusa ale tylko gminę chrześcijańska i tych, którzy w Chrystusa wierzyli. Ich chciał uwięzić i ukarać za zdradę religii izraelskiej. Tymczasem dowiedział się z ust samego Chrystusa, że gmina chrzećcijańśka - pierwsza wspólnota wiernych, to tyle co Chrystus. Kto ich prześladuje, prześladuje Kościół, prześladuje samego Chrystusa. Maryja zatem rodząc Chrystusa dała ludzkości nie tylko Zbawiciela świata, ale dała Tego, który założył Kościół, a nawet sam był Kościołem. Zasługuje zatem na to, by Ją nazywać matką Kościoła. Jeszcze wyraźniej o tym tytule Maryi dawiedziała się ludzkość z ust umierającego Chrystusa. Smierć jest ważną chwilą w życiu człowieka. Umierający świadomie nie porusza spraw błahych, nie żartuje. Jeśli coś mówi, to mówi o sprawach, które najbardziej mu leżą na sercu, najwięcej go interesują. Chrystus umierał świadamie i jeśli wtedy przed samą śmiercią swoją powiedział do Maryl wskazując na Jana: Niewiasto, oto syn twój, a potem odezwał się do Jana: Oto matka twoja - to znaczy, że chciał przez tę wypowiedź dokonać jakiejś wielkiej niecodziennej nominacji. Chciał przypomnieć światu, że Maryja nie tylko urodziła Go, ale razem z Nim dokonała wielkiego dzieła odkupienia świata. On jest Odkupicielem a Ona współodkupicielką. Można powiedzieć, że Chrystus na krzyżu urodził Kościół, w tym rodzeniu Maryja miała zaszczytne, pierwsze miejsce. Nie ma rodzenia bez matki. Dlatego Maryja była potrzebna pod krzyżem. Dlatego Jej miejsce na Golgocie jest niezwykle wymownym miejscem. Z otwartego boku Chrystusa, mówią Ojcowie Kościoła, urodził się Kościół, a Maryja stojąc pad krzyżem, przejęła ten Kościół w swoje macierzyńskie dłonie. I nie tylko go przejęła. Ale tak jak ongiś w betlejemskiej grocie, miłością swojego serca otoczyła Chrystusa, tak teraz taką samą miłością ogarnęła ten młodziutki potrzebujący tak bardzo macierzyńskiej miłości Kościół. Jeszcze bardziej go sobą objęła, jeszcze mocniej przytuliła do swojego serca, boć przecież był to Kościół ociekający Krwią Jej Syna, jeszczo nie żyjący pełnym życiem, ale przecież Kościół, tak bardzo potrzebujący matki. W tym aspekcie rozumiem św. Jana stającego pad krzyżem, dla którego Matka Najśw. stała się w jednej chwili jego matką i matką Kościoła. On wtedy reprezentował ten Kościół, on go tworzył i on do niego w pełni należał. Cieszył się, że miał przy sobie matkę Kościółs, bo razem z Nią miał Jej miłość, Jej pomoc i świadomość nieustannej opieki.

Ale zrodzony na krzyżu Kościół, chociaż już istniał, to jednak nie miał jeszcze pełnego rumieńca życia. Czekał na tę chwilę w której Duch Swięty zstąpi na niego i da mu swoje bogate, pełne życie. W oczekiwaniu na ten moment młodziutki Kościół zgromadzony w wieczerniku, trwał jednomyślnie na modlitwie razem z niewisstami, Maryją, matką Jezusa i braćmi Jego (Dz 1, 14). Dobrze, że wśród Apostołów, niewiast i krewnych Jezusa była Jego matka. Ona tam była potrzebna. Matka bowiem jest zawsze potrzebna tam, gdzie się rodzi życie, gdzie życie się rozwija i udziela innym. Była tam dla tego młodego Kościoła słońcem, które go ogrzewało, była cementem, który go zespalał; klejem, który go jednoczył. Nie było przecież tajemnicą, że w wieczerniku zebrali się uczniowie z bojaźni przed ¯ydami. Byli pełni lęku i trwogi, nie wiedzieli, co ich jeszcze spotkaćmoże. Dlatego Matka Najśw. pełniła tam rolę tej, która dodawała otuchy, krzepiła wątpiące serca i napełniała wszystkich promienną nadzieją. Można powiedzieć, że to samo czyni w Kościele po dzień dzisiejszy. Jakże jesteśmy szczęśliwi, że mamy Ją u siebie. Czy dobrze pojmujemy i rozumiemy Jej funkcję, zleconą przez Jej Syna? Kościół jest także Jej dzieckiem, współnota do której dziś należymy jest Jej wspólnotą. Jesteśmy nie tylko świadomi ale i pewni tego, że ona nieustannie troszczy się o swoją wspólnotę. Tak jak się zatroszczyła się kiedyś o wspólnotę w Kanie Galilejskiej. Tak też i dziś nieustannie troszczy się o inną współnotę, której na imię Chrystusowy Kościół. Jej zależy na tym, aby wspólnotn na nie ubożała, ale nieustannie wzbogacała się, rozrastała i jak dorodne drzewo konarami swoimi ogarniała cały świat. Wierzymy w to, że jako Matka tej wspólnoty, Najśw. Maryja Panna czuwa nad nią, miłością swoją wspomaga ją i stale otacza płaszczem swej macierzyńskiej opieki. Nasza ambicją niech będzie trwanie przy Niej, coraz to mocniejsze jednoczenie się z Nią oraz pogłębianie w sobie wiary i ufności w niezawodną Jej pomoc. Jesteśmy świadomi, że jak w paczątkach swoich tak i dziś Kościół stoi na Maryi. A jeśli stoi na Niej, to stoi na najsilniejszych i najpewniejszych fundamentach. Warto więc podziękować Chrystusowi nie tylko za to, że założył swój Kościół, ale że w tym Kościele dał nam Matkę, o której powiedział św. Bernard, że ,,że od wieków nie słyszano, aby ktoś uciekając się do Niej, miał być przez Nią opuszczony i niewysłuchany."

Uczestniczac we Mszy św. pomyślmy o tym, że jesteśmy w Kościele, gdzie żyje i działa Chrystus, gdzie wszystkie wyslużone przez Niego łaski przekazuje nam Jego i nasza Matka: Matka Jezusa i matka Kościoła, także i nasza Matka. Czy matka może czegoś odmówić swojemu dziecku? Czy może o nim zapomnieć? Czy nie ulituje się nad jego biedą. I nasza Matka pragnie tylko jednego: dobra i szczęścia swojego dziecka. Tego samego pragnie i nasza Matka, Maryja. Jakże Jesteśmy szczęśliwi, że mamy w naszym Kościele taką Matkę.

 

304