|
OREMUSZatrzęsła się i zadrżała ziemia, poruszyły się góry w posadach, * zatrzęsły się, bo On zapłonął gniewem. Z Jego nozdrzy dym się uniósł, a z Jego ust ogień trawiący, * węgle zapłonęły od niego. Nagiął niebiosa i zstąpił, * czarna chmura pod Jego stopami. Dosiadł cheruba i leciał, * a skrzydła wiatru Go niosły. Z mroku uczynił sobie zasłonę, * okrył się ciemna wodą i gęstą chmurą. Od blasku Jego obecności * rozpaliły się węgle ogniste. Pan z nieba odezwał się grzmotem, * zabrzmiał głos Najwyższego. Wypuścił swoje strzały i rozproszył wrogów, * cisnął błyskawice i wprawił ich w zamęt. Aż ukazało się dno morza * i odsłoniły się fundamenty ziemi, Od groźby Twojej, Panie, * od uderzenia wichru Twego gniewu. Wyciągnął rękę z wysoka i mnie pochwycił, * wydobył mnie z toni ogromnej. Od przemożnego nieprzyjaciela mnie wybawił, * od mocniejszych ode mnie, którzy mnie nienawidzą. Napadli na mnie w dzień złowrogi, * lecz Pan był moim obrońcą. Wyprowadził mnie na miejsce przestronne, * ocalił, gdyż mnie miłuje. 187 Index |
|