311 |
I TYDZIEŃ ADWENTU PONIEDZIAŁEK Mt 8, 5-11 "Wielu przyjdzie ze Wschodu i z Zachodu" Dobrze do końca odczytana, ta ewangelia stawia nas od razu wobec dwóch wymiarów życia chrześcijańskiego: nasze problemy i Boży plan. "Mój sługa..Nie jestem godzien". Jesteśmy najpierw w sytuacji bardzo osobistej. Lecz, nagle, wiara tego setnika otwiera Jezusowi ogromne horyzonty. "Wielu przyjdzie ze Wschodu i z Zachodu, i zasiądą z Abrahamem". Cała Ziemia i cała przygoda ludzkości, od wiary Abrahama aż po ostateczne zgromadzenie w Królestwie. Każdy z nas przeżywa przygodę z Bogiem, lecz w przebiegu naszego życia nie powinniśmy stracić z oczu Bożego planu wobec wszystkich ludzi. Połączenie w ten sposób naszej osobistej pobożności i planów Boga jest tak wymagające, że Adwent jest po to, aby obudzić "długie pragnienie". Jesteśmy chrześcijanami tylko wtedy, jeśli głęboko pragniemy, by żaden człowiek nie zawiódł oczekiwań Boga. A jednak Bóg zechciał być wydany na ryzyko naszych wolności. On tak postanowił, poniewań nie ma miłości bez wolności. Rezultatem jest świat, gdzie przemoc i miłość, egoizm i chojność są pomieszane. Czy ten świat kroczy naprawdę ku Królestwu sprawiedliwości i pokoju, o którym mówi liturgia Adwentu? Jezus to stwierdza: "Wielu zasiądzie z Abrahamem na uczcie Królestwa". My tam będziemy. Trzeba, byśmy się tam znaleźli. Nie miejmy zbyt małych pragnień, podczas gdy zostalićmy stworzeni do tak wielkich rzeczy. Powstała po II wojnie światowej organizacja Narodów Zjednoczonych (ONZ) postawiła sobie za cel nieustanna troskę i zabieganie o pokój, dobrobyt i sprawiedliwość społeczną na świecie. ONZ bowiem wychodzi z przekonania, że świat a zwłaszcza glob ziemski powinny być domem rodzinnym dla wszystkich. W tym domu każdy człowiek ma prawo do pokoju i upragnionego przez siebie szezęścia. Wierzymy, że zapowiedziany przez proroków Mesjasz, którego z utęsknieniem oczekujemy w Adwencie przyjdzie na świat z takim samym programem: przyniesie ludziom od dawna upragnione szczęście. W St. Testamencie szczęście nie było niczym innym jak tylko zbawieniem. 2. W mentalności semickiej zbawienie polegało na wyrwaniu człowieka z niebezpiecznej sytuacji i postawieniu go w takiej, w której by mu już nic ani nie zagrażało, ani zagrozić nie mogło. Taką sytuacje mógł wytworzyć i zapewnić tylko Chrystus. Setnik z dzisiejszej Ewangelii jest typem człowieka, który uwierzył w zbawienie pochodzące od Chrystusa. Dlatego porzucił wszystko i przyszedł do Niego. Nie miał Chrystusowi poza swoja żywą, dziecięcą i ufną wiarą nic do zaofiarowania. Ale to wystarczyło Jezusowi. Wystarczyło, aby spełnić jego prośbę, aby dać mu dobro, o które z taką ufnością prosił, aby uzdrowić chorego sługę. Tym gestem Chrystus udowodnił całemu światu, że przyszedł nie do zdrowych, ale do źle się mających, że pragnie szukać i zbawiać co było zginęło i że jedynym warunkiem otrzymania od Niego jakiejkolwiek łaski jest wiara w Jego Boskie posłannictwo. Setnik rzymski był poganinem, dowódcą kohorty, która z ramienia okupacyjnej władzy rzymskiej pilnowała porządku i bezpieczeństwa w Kafarnaum. Nie należał do narodu wybranego, a nawet z racji pełnionej przez siebie funkcji był niemile widziany przez Izraelitów. Jeżeli zatem Chrystus spełnia jego prośbę i spełnia ją w tym właśnie kontekście, wynika z tego tylko jedna lekcja; że u Pana naszego Jezusa Chrystusa nic nie znaczy czy ktoś jest Zydem czy nie Zydem, czy jest Rzymianinem czy Grekiem, mężczyzną czy niewiastą. Znaczy tylko to, czy posiada ż y w ą, g o r ą c ą w i a r ę. Można powiedzieć bez przesady, że ta właśnie wiara ,,wymusiła" na Chrystusie cud uzdrowienia chorego sługi. Ta sama wiara sprawia także i dziś, że wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu z zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w Królestwie niebieskim. Do takiego wniosku upoważnia nas także i dzisiejsze I czytanie z księgi proroka Izajasza. Słyszeliśmy w nim, że na końcu czasów góra Swiątyni stanie mocno na wierzchu gór i wystrzeli ponad pagórki. Wszystkie narody do niej popłyną i mnogie ludy pójdą i rzekną: Chodźmy i wstąpmy na Górę Pańską do świątyni Boga Jakuba (Iz 2, 2. 3). Chodźmy tzn. z wiarą setnika, z jego pokorą i szczerą miłością wybierzmy się na adwentowe spotkanie z Panem. 3. Adwent jest niewątpliwie jakimś wejsciem na Górę Pańską. Jest drogą, którą kroczymy na spotkanie z Bogiem. Zeby jednak to spotkanie zaowocowało musimy być świadkami nie tylko tej drogi, ale i przeszkód, jakie na nas czyhają na niej. Musimy wiedzieć, że jest to droga mroczna, wąska i najeżona niezliczonymi trudnościami. Pociechą jest jedno, że na tej drodze przyświeca nam wiara w Jezusa Chrystusa i kochającego nas Ojca Niebieskiego. Wybierzmy się z ufnością w tę adwentową drogę. To nic, że prowadzić nas po niej będzie pogański setnik z Kafarnaum. Chrystus przyszedł także i jego zbawić, a w jego osobie tych wszystkich, którzy dziś jeszcze żyją w mrokkach pogaństwa. Jest ich, jak mówią statystyki, 3/4 ludzkości świata. Z myślą o ewangelizacji tego świata ułatwiajmy wszystkim ludziom dobrej woli spotkanie się z Panem w tegorocznym Adwencie. Pomyślmyy o naszych najbliższych, ale także i o tych, którzy zboczyli z tej drogi i trudno jest im zawrócić na nią. Ciepłem naszego serca otoczmy tych wszystkich, których ta droga niewiele obchodzi. Ale nade wszystko pamiętajmy o tych, którzy wprawdzie jeszcze żyją w mrokach pogaństwa, ale już wytrwale szukają prawdy i pragną jej szczerym sercem. Pamiętajmy o tym, że zbawienie Chrystusowe jest dla wszystkich. 4. Msza św. w której uczestniczymy i otaczamy ołtarz Pański jest dla nas początkiem zbawienia. Tu dokonuje się nasze zbawienie, tutaj na żywo spotykamy się z Chrystuse przez naszą wiarę, ale również jednoczymy się z Nim przez miłość. Obudźmy w sobie gorące pragnienie, aby to spotkanie nasze dzisiejsze w tej świątyni zapoczątkowalo szereg innych codziennych z Nim spotkań, i stworzyło dobrą podstawę i odpowiedni klimat do ostatecznego, decydującego z Nim spotkania wtedy, gdy przyjdzie do nas w chwale i w majestacie. |
311 |