312

WTOREK

Łk 10,21-24

"Wysławiam cię, Ojcze!"

Moment rzadki: słyszymy, jak Jezus się modli. Rzucone jest światło na jego intymność z Ojcem, lecz również na to, co powinno być naszą własną modlitwą. Szukamy słów, wielu słów. Jezus zaś natychmiast wchodzi w kontakt mocny i prosty.

1.Podczas ostatniej podróży Pawla VI do ziemi świętej niezliczone tłumy cisnęły się do niego, by choć przez kilka chwili przyglądnąć się z bliska tej niezwykłej i niecodziennej postaci. Jedni czynili to z wielką wiarą, widząc w nim Chrystusowego Namiestnika, inni szli ku niemu intuicyjnie wyczuwając w nim dobroć i miłość do człowieka. Jeszcze innych wiodła czysta ludzka ciekawość. Abstrahując od pobudek, którymi kierowali się uczestnicy spotkania się z Ojcem Swiętym, jedno jest pewne: wszyscy szukali jakiegoś przeżycia.

Wydaje się, że Apostołowie, którzy porzucili wszystko i poszli za Chrystusem też czegoś szukali, za czymś tęsknili, czegoś pragnęli. Chrystus pochwalił te ich poszukiwania i stwierdził, że weszli na dobrą drogę. Dlatego mogą uważać się za szczęśliwych ludzi. Szukali Boga i tego Boga odnaleźli. Patrzą Mu teraz w oczy, słuchają Jego słów, wypełniają Jego rozkazy. Tylko do nich odnoszą się te słowa: szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie. Dlaczego szczęśliwi są Apostołowie?

2. Dlatego, bo z prostotą i pokorą w sercu szukali Boga. Nie poniosła ich ludzka zarozumiałość i pycha, nie byli ,,mądrzy po ziemsku", nie mówili do siebie, że wystarczą sami sobie. Czuli swoją małość i słabość. Dlatego raz po raz zatapiali swój umysł w rozważaniu tajemnic Bożych, w przybliżaniu się do Boga. Chrystus pochwałił tę ich postawę, gdy w sposób uroczysty mówił do swego Ojca: Wysławiam Cię Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi a objawiłeś je prostaczkom (Lk 10, 21).

Apostołowie byli szczęśliwi i z tego względu, że doczekali się czasów mesjańskich. Było to dla nich wielkie wyróżnienie. Iluż to ludzi pragnęło oglądać te czasy, a jednak ich nie doczekało. Mieli ku temu wiele danych: nosili na swoich skroniach korony królewskie, jako prorocy cieszyli się specjalnym przywilejem wybrańca Bożego, jako mędrcy i patriarchowie stali bardzo blisko Boga. Wszystko to jednak okazało się w ostatecznym rozrachunku, jako małe i niewystarczające. Dlatego Chrystus tak jasno i wyraźnie w rozmowie z Apostołami oświadczyl: Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli. To co królowie, prorocy i patriarchowie, a więc osobistości bardzo wysoko postawione w hierarchii społecznej, pragnęli ujrzeć, stało się teraz, nie wiadomo dlaczego, udziałem uczniów Chrysusowych. Pan Jezus rozwiązuje tę zagadkę: stało się tak dlatego, bo czasami Pan Bóg wybiera głupstwa tego świata, aby zawstydzić mądrych. Oglądanie czasów mesjańskich, cieszenie się z ich dobrodziejstw, korzystanie z nich pełnymi garściami, nie jest uzależnione od osobistych przymiotów człowieka, ale jest zawsze darem Bożym, jest łaską. Szczęśliwi Apostołowie, że spotkała ich taka łaska. Razem z nadejściem czasów mesjanskich uczniewie Jezusa Chrystusa doczekali się także oglądania samego Mesjasza. Patrzą Mu teraz w oczy i słyszą Jego słowa. A słowa te są nie byle jakie: są wyraźnym i jasnym oświadczeniem Jego mesjańskiej świadomości. Chrystus ukazuje się tutaj w ścisłej i bezpośredniej relacji do swego Ojca. Nikt nie wie kim jest Syn, tylko Ojciec; ani kim jest Ojciec, tylko Syn i ten komu Syn zechce to objawić (10, 22). Chrystus objawia teraz przed Apostołami Ojca. Objawia jego moc potęgę i działanie w świecie. To, co Chrystus teraz czyni, jest objawieniem majestatu i wszechmocy Ojca. A co takiego czyni? Przychodzi na świat, a wypełniając wolę swego Ojca, jako Mesjasz zakłada Królestwo Boże na ziemi. Apostołowie bedą w tym Królestwie najbliższymi i najwierniejszymi Jego współpracownikami. Dlatego znowu są szczęśliwi, że właśnie im zostało dane znać tajemnice Królestwa Bożego, a nie innym.

3 W Adwencie wchodzimy w okres, w którym Kościół przypomina nam i ukazuje istnienie i wartość Królestwa Bożego na ziemi. Dowiadujemy się teraz, że Królestwe Boże to nie większy czy mniejszy skrawek ziemi, to nie pokarm i napój, ale Królestwe Boże - jest w każdym z nas. I tyle jest tego Królestwa w nas, ile jest w nas Chrystusa. Chrystus jako Mesjasz przychodzi na ziemię, aby nam to Królestwo ukazać i ułatwić wejscie do Niego.

Z dzisiejszych Czytań mszalnych dowiadujemy się, że chcac wejść do Królestwa trzeba się stać małym, tak małym, jak małymi stali się Apostołowie. Dopiero potem można w tym Królestwie wzrastać i stać się wielkim, również tak wielkim, jak wielkimi oni zostali. Trzeba jednak spełnić jeden warunek: trzeba się przemienić, całkowicie i wewnętrznie. Przemiana ta dokona się wtedy, gdy zaufamy Chrystusowi i pozwolimy Mu się prowadzić, gdy całkowicie Mu się oddamy, gdy powierzymy Mu siebie i wszystko wokoło siebie. On z nas zrobi prawdziwie szczęśliwych ludzi. Usłuchajmy w tym wypadku rady naszego wieszcza narodowego, Zygmunta Krasińskiego, który mówi: ,,Niech się twa dusza jako dolina położy, a wtedy popłynie po niej duch Boży". Pochyleni i otwarci na ducha Bożego, chwytajmy chciwie każde natchnienie Jego łaski, nieraz niedostrzeżone, dochodzące do nas z adwentcwych mroków. W tym leży nasza siła i nasze szczęście.

4. Kiedy w czasie dzisiejszej Mszy św. bądziemy oddawać hołd eucharystycznemu Chrystusowi, pomyślmy, że ten sam Chrystus przyjdzie do nas na końcu dni adwentowych, aby nas w dzień Bożego Narodzenia upewnić we wierze, że bliskie już jest Królestwe Boże, a On także jest blisko nas.

 

312