376

V TYDZIEŃ ZWYKŁY

PONIEDZIAŁEK

 Mk 6, 53-56

Cuda mówią, kim jest Jezus.

1. Czesto w Ewangelii Chrystus zaieca Apostołom i wszystkim ludziom postawę samotności, ciszy i wewnetrznego skupienia. Sam to także praktykuje. Niemniej gorliwość apostolska i troska o zbawienie człowieka popycha Go do ciagłych kontaktów z ludźmi. Co w życiu jest ważniejsze, czy samotność czy kontakty miedzyludzkie? Czy oderwanie się od świata, czy przebywanie i życie w Swiecie? Przykład Jezusa Chrystusa nas uczy, że tylko wtedy nasze czynne życie będzie owocne i skuteczne, jeśli raz po raz będzie poprzedzane skupieniem, modlitwa i kontemplacją. Wtedy możemy dokonywać cudów.

2. Udrowienia, o których mówi Ewangelia są rezultatem boskiej mocy Chrystusa, ale pozostają ściśle związane z Jego modlitewną postawą, Jego nieustannym obcowaniem z Ojcem. Dlatego też są objawianiem Ojca. Jak Ojciec stwarza światy i zbawia je na swoje słowo, tak samo czyni Syn Boży. Chrystus działa w mocy i w duchu Bożym. Wypowiada słowa i dotyka chorych, a oni natychmiast odzyskują zdrowie. Jego uzdrawianie chorych jest już ich zbawianiem. Jakże czują się z tego powodu szczęśliwi.

Udrowieni chorzy daja wyraz swojej radości i szczęścia przez rozsławianie imienia Jezusa. Czyńmy dobrze jak Chrystus, bez oglądania się na nagrodę. Ona przyjdzie sama. Bóg o niej nie zapomni nigdy.

3. Od swego wcielenia Chrystus przebywa wśród nas. Czy umiemy dostrzegać Jego obecność? Aby Go rozpoznać trzeba dostrzec Go, gdy często przechodzi obok nas. Jeśli nie dostrzegamy Go przechodzacego, to tylko dlatego, że jesteśmy nastawieni na nadzwyczajności i cudowności, a On objawia się nam w prozie naszego życia. Przechodzi obok nas w osobie ubogiego biedaka, zapłakanego dziecka, zamyślonego młodzienca, stroskanego ojca, zakłopotanej matki. Jest w tych wszystkich, którzy najbardziej potrzebują pomocy.Jeśli by tak nie było, to czy powiedziałby takie słowa: Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych moich braci najmniejszych, Mnieście uczynili? Przybliżmy się do nich i w sposób dyskretny udzielmy im pomocy, a zobaczymy jak Chrystus objawi się w nich choćby przez uśmiech na ich twarzy.. Nie liczmy jednak nigdy na wdzięczność czy odpłatę. Niech nam w tym wszystkim przykładem będzie właśnie sam Chrystus. Jakże nieuprzejmie, wprost niegrzecznie przyjmowano Go w jego rodzimym Nazarecie, a On jednak ciągle tam zachodził i działał wśród nich cuda. Nie chodziło Mu o ich wdzięczność, chodziło o człowieka, który tak bardzo potrzebował Jego pomocy. Zawsze i wszędzie dostrzegajmy potrzebujących naszej pomocy ludzi. Otwierajmy przed nimi nasze serca i dłonie z takim taktem i gestem jak to czynił zawsze nasz Zbawca. Gdy nam braknie siły do prezentowania takiej pstawy szukajmy pomocy i wsparcia na cichej modlitwie u stóp boskiego Mistrza. On też tego samego szukał u swojego Ojca. Gdy się będziemy modlić do Niego, mówmy Mu często, że nie jesteśmy w tej chwili sami, że przyszliśmy do Niego razem z tymi, którzy cierpią, płaczą i potrzebują Jego pomocy. Niech to nie będzie nasza osobista tylko modlitwa, ale modlitwa wspólnoty do której należymy i za którą w tej chwili się wstawiamy. Jakże bardzo będziemy wtedy podobni do Chrystusa uzdrawiającego człowieka.

4. Msza św. przypomina nam ten obowiązek. Modlitwa na niej zanoszona do Boga, jest naszą i calej wspólnoty modlitwą. Dlatego uczestnicząc w niej modlimy się za siebie i za wszystkich.

 

376