565

PIĄTEK

Mt 5, 20-26

Słodycz dobrego myślenia. 

Jezus przyszedł "wypełnić" Prawo, wzywając abyśmy sięgali wyżej: "Trzeba, aby wasza sprawiedliwość była większa niż u uczonych w Piśmie i faryzeuszów".

Jezus każe nam czuwać nad naszym sercem, czyli nad naszymi myślami.

1. Chrystus głosi potrzebę synchronizacji między nauką a naszym życiem. Nauka Jego musi się weryfikować w życiu, a życie musi mieć pokrycie w nauce. Ten problem jest najbardziej palący na odcinku miłości do drugiego człowieka. Z tej też racji w odniesieniu do drugich obowiązuje nas: 1. Serce otwarte, 2. Serce czułe i 3. Serce przebaczające. Serce otwarte, to serce szerokie, w którym jest miejsce na wszystko i dla wszystkich. Takie serce zaprezentował nam Chrystus, kiedy wypowiedział sława: Pójdźcie do Mnie wszyscy, którzy pracujecie i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię (Mt 11, 28)Przyjdźcie i czerpcie z moich zdrojów. Jego boskie posłannictwo sprawadzało się do tego, że chciał zbawić wszystkich, o przez to połączyć jednych z drugimi. Miał serce otwarte ale i serce czułe. Dlatego smucił się ze smutnymi i płakał z płaczącymi. Bolał nad każdą nędzą ludzką, niósł ulgę cierpiącym i potrzebującym pomocy. Dewiza Jego życia: Żal mi tego ludu (Mk 8, 2),

nie była dla Niego pustą i martwą literą. Ona miała pokrycie w Jego życiu. Czy sprawdza się ona także i na mnie? Czy umiem być dobrym dla drugich, tak do szaleństwa dobrym? Czy może pobożność moja ogranicza się tylko do odmówienia przepisanych prawem pacierzy, wysłuchania Mszy św., uczestniczenia w tym czy innym nabożeństwie? Jeśli tak, to jest to sprawiedliwość uczonych w Piśmie i faryzeuszów, a taka sprawiedliwość, to za mało, aby wejść do królestwa Bożego- uczy Jezus. Dla Boga liczy się bardziej miłosierdzie, a nie ofiara.

2. W religii chrześcijańskiej prawdziwa pobożność polega na ciągłym przebaczaniu i pojednywaniu się z braćmi. To prawda, że łatwiej jest wielbić Boga modlitwą a nawet ofiarą, aniżeli ustasunkować się pozytywnie do drugiego człowieka. Ale czy mamy w życiu robić tylko to, co łatwiejsze? Chrystus wybrał trudniejszą drogę życia. Bardzo trudną drogą życia szła Jego Matka. Chrześcijanin-katolik, jeśli chce być wiernym uczniem swojego Mistrza, musi iść taką samą drogą. Odrzućmy zatem od siebie wszystko, co nas dzieli i odłącza od naszych braci; na pierwszym miejscu naszą osobistą pychę, zarozumiałość i egaizm. Nie myślmy, że jesteśmy niewinnymi w wydawaniu sądów o drugich, nie uważajmy się za sprawiedliwych i świętych. Prośmy Boga, aby nam zrzucił łuskę z naszych oczu, a wtedy przekonamy się jak jesteśmy śmiesznie mali. Tylko człowiek mały potrafii pagardzać drugimi i modlić się z zarozumiałym faryzeuszem: Dziękaję Ci Boże, że nie jestem jak inni ludzie... (Lk 18,11). Mało być pobożnym; trzeba przede wszystkim w drugim człowieku widzieć brata, dostrzec w nim Chrystusa. Trzeba z nim żyć w zgodzie, trzeba się pojednać; bo i po co tak często powtarzamy piękne i wzniosłe hasło o pojedbabiu i przebaczeniu, ale jakże jesteśmy nieraz daleko od ich realizacji. Chrystus chce mieć z nas nie faryzeuszów, ale kochajacych się wzajemnie, umiłowanych przez siebie uczniów.

4. Kiedy uczestnicząc w obecnej Mszy św., usłyszymy z ust kapłana słowa: Ota Baranek Boży, który gladzi grzechy świata - pomyślmy, że za chwilę przyjmiemy Komunię św. Ofiara ma być dla nas nie tylko pakarmem, ale przede wszystkim zjednoczeniem; zjednoczeniem z Chrystusem, a przez Niego z całym światem.

 

565