592

WTOREK

 Jn 13,21-38

Judasz i Piotr.

Ten rozdział 13 otwiera długą chwilę zwierzeń Jezusa podczas ostatniej Wieczerzy. Te pięć rozddziałów od 13 do 17 pozwalają nam wejść w intymność wspólno ty z Jezusem jego Apostołów. Tym krzepkim mężczyznom, starszym od Niego, Jezus mówi: "Moje dzieci". Jego uczucie pozostaje bardzo przejrzyste, On zna ich wady i cierpi z powodu nich. Jeśli nasi bliscy sprawiają nam czasem ból, myślmy wtedy o Jezusie i Jego Apostołach.

W tej najwyższej godzinie Jezus jest wtrząśnięty: "Jeden z was mnie zdradzi!" A inny się mnie zaprze. Lecz jest między tymi dwoma dramatami w przyjaźni taka różnica, że warto to długo rozważać.

Judasz zapadł w ciemność i nie wydostał się z niej. Zwątpił i stał się strasznym obrazem zwątpienia: wszystko dla mnie skończone.

Piotre zmierzy się również ze swoją winą, lecz pozostanie w miłości. On zachpwał nadzieję, że jest jeszcze kochany i może jeszcze kochać. To "jeszcze", pozwala nie podać się zwątpieniu: " Nie ma nocy bez nadziei światła". "Nic nie jest skończone dla Boga", jako echo: "Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego".

Kiedy myślimy, że Bóg nie może nam przebaczyć, stajemy się Judaszami. A przecież zawsze możemy stawać się Piotrami i usłyszeć słowo, które pozwoli nam zmartwychwstać: "Czy kochasz Mnie? " Tylko to się liczy: "Czy kochasz Mnie?"

1. Przepiękną sceną namalawał H. Sienkiewicz na ostatnich stronach powieści ,,Quo vadis?". Kiedy nie ustawało prześladowanie ckrześcijan na terenie Rzymu, a okrutny cezar Neron postanowił kontynuować akcję, dopóki nie uwięzi przywódcy, Piotr postanowił opuścić miasto. Mniemał, że uczyniony przez niego krok położy kres wszelkim męczarniom. Wyznawcy Chrystusowi ułatwili i pomogli mu w ucieczce. Rzym pogrążony był w głębokim śnie nocy, gdy Piatr przekradał się przez mury na Zatybrzu, aby z chwilą nastania dnia znaleźć się jak najdalej od wiecznego miasta. Przekonany, że nikt nie dostrzegł go, nikt nie wie o jego ucieczce, ruszył w żebraczym przebraniu appijska drogą. Uszdł już kawał drogi, gdy w rzucanej na drogę smudze księżycowego światła dostrzegł postać zbliżajacą się w jego kierunku. Któż to mógł być? Kto w porze nocy mógł zmierzać do Rzymu tą sama drogą? Każdy uczyniony krok pozwalał dostrzec postać caraz bliżej. Zadrżał Piotr, nogi wrosły w ziemię. W głowie przebiegała myśl: Wyśledzili mnie. Ktoś jednak dostrzegł. Teraz nie ucieknę - pomyślał Piotr. Jestem w ich ręku.A owa postać - już bardzo bliska, przechodziła obok Piotra, gdy jego oczy rozpoznały tak dobrze znaną mu osobę: Chrystusa! Dokąd idziesz Panie? Do Rzymu Piotrze, odpowiedział Jezus. Skoro ty opuszczasz moja owczarnią, ja muszę pozostać razem z nią.

2. To legenda, przekazana przez tradycję. W Ewangelii stawia to samo pytanie Piotr swemu Mistrzowi. Zakończyła się ostatnia wieczerza. Jezus powiedział Apostołom o następstwie dalszych momentów i wybrał się z nimi do Ogradu Getsemani. Podczas drogi jeszcze raz mówi o potrzebie męki, konieczości żadośćczyniącej ofiary za grzechy świata. Muszą wypełnić się słowa Pisma, ale musi się przede wszystkim zrealizować odwieczna miłość Boga skierowana ku człowiekowi. Chrystus nie wycofa się przed wypełnieniem Bożego planu zbawienia. Jego miłość nie pozwala Mu na krok tego rodzaju. Jezus pragnie pozostawać zawsze z swoim ludem. Dla dobra człowieka przyszedł na świat, przyjął ludzką naturę, stał się jednym z nas, aby z nami przebywać i dzielić los życia. Dla nas pozostał w eucharystycznej postaci chleba, żeby nie rozstać się z ludem. Przychodzi do swoich, chociaż nie zawsze przyjmują Go. Przyszedł do swoich, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Go przyjęli, dał moc, aby się stali dziećmi Bożymi (J 1, 11-12). Dla człowieka był gotów podjąć zbawczą ofiarę. Trzykrotnie zapowiadał Apastołom swoją mękę i zmartwychwstanie (Mt 16, 21-23; 17, 22-23; 20, 17-17; 26, 12 ; Mk 8, 31-33; 9, 30-32 10, 32-34; Lk 18, 31-32). Oto idziemy do Jerczolimy i spełni się wszystko... O Synu Człowieczym... Ubiczują Go i zabiją, a trzeciego dnia zmartwychwstanie (Lk 18, 31-32). Taką Chrystus obrał drogę i nikt nie mógł Go z niej zawrócić. Boskim wejrzeniem dostrzegał gromadzacy się lud wyokół zbawczej ofiary krzyża. Drogi do tego ludu nie były w stanie zagrodzić ani cierpienie, ani męka, ani śmierć krzyżowa. Za słabe są ludzkie siły, aby w pełni realizawać przykazanie miłości. Bogacą się one niezmiernie dzięki krzyżowej ofierze naszego Zbawcy. Bez łaski wysłużonej na krzyżu nikt z nas nie jest w stanie otworzyć sobie bram Nieba.

3. Chrystus ciągle otwiera nam bramy swego królestwa. Przychodzi do nas, jak w przechowanej w powieści legendzie. Dostrzega nasza ludzką bezsilność, a jednak zaprasza, abyśmy szli za Nim. Pójdziemy - za Chrystusem, jeśli naprawdą ukochamy Go. Z miłości dla Niego poświęcimy wszystko, całe swoje życie. Gdy należycie zrozumiemy drogę miłości Boskiego Mistrza, potrafimy zrezygnować ze złudnych ścieżek grzechu. Zmobilizujemy wszystkie siły, aby uporać się z wpływami zła i odnieść nad nimi zwyciestwo. Droga naszego życia ma prawadzić do Jezusa, jak Jego droga prowadziła do nas - ludzi. Chociaż jest to droga trudna, bo krzyżowa, to jednak nie może nas napełniać trwogą, bo Chrystus idzie zawsze z nami, jak przyrzekł tak śpieszy na spotkanie nam w codzienności życia: Oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata.

4. W każdej Mszy św. Chrystus staje przed nami, gdy zwracamy się do Niego z pytaniem: ,,Dokąd idziesz, Panie?". On cicho szepce nam: przychodzę do ciebie, do was, do waszego życia codziennego. Jak św. Piotr w legendzie, i my chciejmy zawrócić i pozostać na zawsze z naszym Panem? Pomyślmy nad sobą w czasie eucharystycznej ofiary, żebyśmy nie zmarnowali sposobności spotkania się z Boskim Mistrzem.

 

592