|
OREMUSCzy więc na próżno zachowałem serce czyste * i w niewinności umywałem ręce? Co dzień bowiem znoszę chłostę, * każdego ranka spada na mnie kara. Gdybym pomyślał: ,,Będę mówił jak oni", * zdradziłbym pokolenie Twych synów. Zacząłem więc rozmyśląć, aby to zrozumieć, * ale było to dla mnie zbyt trudne, Dopóki nie wniknąłem w święte sprawy Boże, * nie pojąłem, jaki czeka ich koniec. Doprawdy, na śliskiej stawiasz ich drodze * i spychasz ich ku zagładzie. A potem jak straszny będzie ich koniec, * gdy zginą strawieni lękiem. Snem po przebudzeniu będą, Panie, * gdy się ockniesz, odepchniesz ich jak majak senny. 277 Index |
|