jakie dziewięć lat; dusze te były wstrętne i obrzydliwe, podobne do najstraszniejszych potworów, do rozpadających się trupów, ale te trupy były żywe i głośno świadczyły przeciw duszy tej, którą widzę w skonaniu; a dusza, którą widzę w skonaniu, jest to dusza, która była pełna zaszczytów i oklasków światowych, a których końcem jest próżnia i grzech. Na koniec wyszła niewiasta, która trzymała jakoby w fartuchu łzy, i ta bardzo świadczyła przeciw niemu.
O godzino straszna, (178) w której widzieć trzeba wszystkie czyny swoje w całej nagości i [nędzy]; nie ginie z nich ani jeden, wiernie towarzyszyć nam będą na sąd Boży. Nie mam wyrazów ani porównań na wypowiedzenie rzeczy tak strasznych, a chociaż zdaje mi się, że dusza ta nie jest potępiona, to jednak męki jej nie różnią się niczym od mąk piekielnych, tylko jest ta różnica, [że] się kiedyś skończą.
Po chwili ujrzałam znowuż to samo Dziecię, które mnie zbudziło, a było ślicznej piękności, i powtórzyło mi te słowa:
Prawdziwa wielkość duszy jest w miłowaniu Boga i w pokorze.
Zapytałam się tego Dziecka: Skąd ty to wiesz, że prawdziwa wielkość duszy jest w miłowaniu Boga i pokorze, przecież tę rzecz mogą wiedzieć tylko teologowie, a przecież Tyś się nawet katechizmu nie uczyło
—
i jakże o tym wiesz? A Ono mi na to odpowiedziało, że:
Wiem, i wszystko wiem,
i w tej chwili znikło.
Jednak nie zasnęłam wcale, umysł mój zmęczony tym, com zaczęła rozważać
—
to, com widziała. 0, dusze ludzkie, jak późno poznajecie prawdę. 0, przepaści miłosierdzia Boga, rozlej się co rychlej na świat cały, według tego, coś sam powiedział.
Maj 1935. W pewnej chwili, kiedy wyczułam wielkie zamiary 429 Boże względem mnie, przeraziłam się ich wielkością i uczułam się zupełnie niezdolną do ich spełnienia, i zaczęłam unikać wewnętrznie rozmów z Nim, a czas ten zastępowałam modlitwą ustną. Czyniłam to z pokory, ale wkrótce poznałam, że nie była to prawdziwa pokora, ale wielka pokusa szatana. Kiedy raz zamiast modlitwy wewnętrznej zaczęłam czytać książkę duchowną, usłyszałam w duszy te słowa wyraźnie i silnie:
Przygotujesz świat na ostateczne przyjście moje.
Przejęły mnie do głębi te słowa
i
chociaż udawałam, (179) jakobym ich nie słyszała, jednak rozumiem je dobrze i nie mam w
tym
żadnej wątpliwości. Kiedy raz, zmęczona
tą
walką miłości z Bogiem i ustawicznym wymawianiem się, że jestem niezdolna do spełnienia tego dzieła, chciałam wyjść z kaplicy, ale jakaś moc mnie zatrzymała, czułam się obezwładniona
—
wtem usłyszałam te słowa:
Zamierzasz wyjść z kaplicy, ale nie wyjdziesz ze mnie, bom