97

440
„DZIENNICZEK” SIOSTRY FAUSTYNY
czyna mnie trawić. Nie mogę przyjmować pokarmów, pragnę czegoś ożywczego do napicia, a nawet tak wypadło, że i wody w swym dzbanku nie miałam. Wszystko, o Jezu, dla wyproszenia miłosierdzia dla dusz.
Kiedy sobie z większą miłością odnowiłam intencję, wtem wchodzi jedna z nowicjuszek i daje mi jedną wielką pomarańczę, przysłaną od matki mistrzyni. Widziałam w tym rękę Bożą. Powtórzyło się to jeszcze parę razy. (35) W czasie tym, choć wiedziano o moich potrzebach, jednak ja nigdy jakiejś ożywczej rzeczy do spożycia nie dostawałam, pomimo że prosiłam; jednak widziałam, że Bóg żąda cierpień i ofiary. W szczegółach nie piszę tych odmówień, bo są bardzo drażliwe i trudne do uwierzenia, a jednak Bóg zażądać może i takich ofiar.
1648 Kiedy zamierzyłam poprosić matkę przełożoną, że mam wielkie pragnienie, aby mi pozwoliła mieć w celi coś do ugaszenia tego pragnienia402 jednak nim poprosiłam, matka sama zaczęła mówić, że:
Siostro, niech się już raz skończy z chorobą, albo w lewo, albo w prawo. Trzeba będzie przeprowadzić albo kurację, albo co, tak dłużej być nie może. Kiedy po chwili zostałam sama, rzekłam:
Chryste, co począć? Prosić Cię o zdrowie czy śmierć, nie mam wyraźnego rozkazu, a więc uklękłam i rzekłam: Niech się ze mną stanie święta wola Twoja, czyń ze mną, Jezu, co Tobie się (36) podoba. W tej chwili poczułam się jakoby sama, a różne pokusy uderzały na mnie, jednak w gorącej modlitwie znalazłam ukojenie i światło, i poznałam, że przełożona mnie tylko doświadczyła.
1649 Nie wiem, jak się to dzieje, ale pokój, w którym leżałam, był tak opuszczony, że nieraz więcej niż dwa tygodnie nie był wcale sprzątnięty. Często nikt nie zapalił w piecu, a z tego powodu kaszel się zwiększał; nieraz prosiłam, a nieraz nie miałam odwagi prosić. Kiedy mnie raz odwiedziła matka przełożona i zapytała, czy może tu więcej palić, odpowiedziałam, że nie, ponieważ było już ciepło na dworze i okno miałyśmy otwarte.
1650 Pierwszy piątek. Kiedy wzięłam Posłańca Serca Bożego403 do ręki i przeczytałam o kanonizacji św. Andrzeja Boboli, w jednej chwili ogarnęła duszę moją (37) tak wielka tęsknota, żeby i u nas była święta, i rozpłakałam się jak dziecko, czemu u nas nie ma świętej, i rzekłam do Pana: Znam hojność Twoją, a wydaje się, jakbyś był dla nas mniej hojny i znowuż się rozpłakałam jak małe dziecko. I rzekł Pan Jezus do mnie: Nie płacz, ty nią jesteś.
Wtem duszę moją zalało światło Boże i dano mi poznać, ile cierpieć
będę, i rzekłam do Pana: Jak się to stanie, przecież mi mówiłeś o

97