317

II TYDZIEŃ ADWENTU

PONIEDZIAŁEK

Łk 5, 17-26

Zdjąć dach dla przyjaciela.

Godne podziwu jest to wydźwignięcie paralityka na dach i spuszczenie go przez powałę wprost przed Jezusa; wyczyn sportowy. Ale jakże nie podziwiać również przyjaźni i wiary tych czterech ludzi! Musieli go kochać, żeby pomyśleć o czymś takim! I musieli mieć naprawdę wiarę w Jezusa, żeby sobie powiedzieć: jeśli zdołamy go położyć przed Jezusem, on go uzdrowi.

W tym czasie Adwentu chcielibyśmy dokonać czegoś nadzwyczajnego. Dlaczego nie spróbować przyprowadzić przed Jezusa kogoś kogo kochamy, a kto go nie zna lub oddalił się od niego? Natychmiast widzimy trudności. Narażamy się na wyrzut: do czego on się miesza? Co go to obchodzi?

Tak, to mnie obchodzi. To mój brat, to mój przyjaciel, a więc to mnie dotyczy. Chcę go podprowadzić do Jezusa, przebić się przez jakikolwiek dach, by go przed nim stawić. Lecz jak to uczynić najdelikatniej? Najpierw przez wewnętrzny odruch, aby siebie napełnić wiarą i pokorą. Jesteśmy przyjaciółmi, nie sędziami, ani profesorami moralności. Powierzamy naszego przyjaciela Jezusowi w modlitwie gorliwej, która już sama zmieni naszą relację z nim. Można iść dalej? Do nas należy mieć przyjaźń twórczą, wskazać na książkę, zaprosić do udziału w nabożeństwie czy rozmowie, która ma szanse go zainteresować, podzielić się z nim naszymi własnymi wysiłkami, aby przeżywać coś z Jezusem.

Te nasze usiłowania złączą nas bardziej z Jezusem. On podziwiał wiarę tych czterech przyjaciół, trzeba aby i naszą wiarę, naszą troskę o bliźniego i naszą odwagę mógł Jezus także zauważyć.

1. Kiedy jedziemy do Lourdes czy do Częstochowy, czy też do innego sanktuarium maryjnego przynosimy ze sobą cichą nadzieję, że może Matka Najśw. dokona na naszych oczach jakiegoś cudu. Może człowiek ślepy odzyska wzrok, może kulawy zącyme chodzić, może ktoś nieuleczalnie chory dostąpi łaski wyzdrowienia. A kiedy nic z tych rzeczy się nie stanie, wracamy do siebie i stawiamy sobie pytanie: czy Matka Boża już teraz nie wysłuchuje ludzi, tak jak dawnie to robiła?

Zapominamy o jednym: ze Ona zawsze nas wysłuchuje, zawsze działa cuda. Z tą tylko różnicą, że dziś jest wiecej cudów natury wewnętrznej, aniżeli zewnętrznej. Czyż nie jest to cudem, gdy człowiek niewierzący po przyjściu do Matki Bożej przed Jej obrazem odzyskuje wiarę: albo człowiek który latami się nie spowiadał, tchniety Jej łaską, nagle klęka u kratek konfesjonału, lub ktoś stojący z dala od Boga, dziąki Matce Najśw. staje się gorliwym katolikiem? Myśląc o tym wszystkim przez pryzmat dzisiejszej Ewangelii, stawiamy sobie pytanie: co jest większym cudem, czy przywrócenie komuś zdrowia duszy czy ciała? Co jest łatwiej powiedzieć: odpuszczają ci się grzechy twoje, czy powiedzieć: wstań i chodź? (5, 23).

2. Chrystus staje dziś przed nami, jako ten, który leczy jedno i drugie.. Przez takie postępowanie pragnie przekonać współczesnych sobie, że naprawdę jest obiecanym Mesjaszem. Współcześnie z Nim żyjący ludzie, wiedzieli, choćby z lektury proroka Izajasza (por. dzisiejsze czyt. I), że w czasach mesjańskich ślepi będą widzieć, chromi chodzić, cierpiący będą uleczeni a wszyscy biedni, opuszczeni i poniżeni przeżyją radość nastania nowych czasów. Idą więc dziś z gląboką wiarą do Jezusa, nie tylko po radę i pociechę, ale przede wszystkim po konkretną pomoc: idą i nie zostają zawiedzeni.

Wydaje sią, że dzisiejsza Ewangelia jest kompozycją dwóch epizodów z życia Jezusa: 1. Uzdrowienie paralityka i 2. Jego dyskusji z faryzeuszami na temat władzy odpuszczania grzechów. Oba te wydarzenia miały miejsce w różnym czasie, ale św.Łukasz połączył je celowo, aby udowodnić, że i jedno i drugie jest uzależnione od wiary człowieka. Chodzi tu zarówno o wiarę chorego człowieka, jak i o wiarę tej wspóinoty, do której on należy. Do tego wniosku upoważniają nas słowa samego Chrystusa: a On widząc wiarę ich rzekł: człowieku, odpuszczają ci się grzechy twoje.

Chrystus widział wiarę i nie ulega wątpliwości, że wielka była wiara tych, którzy przynieśli przed Chrystusa chorego paralityka. Musieli po drodze pokonać trudności, na ileż napotkali przeszkód, z jakimiż borykali się przeciwnościami, a jednak wszystko pokonali i ostatecznie stanęli przed samym Chrystusem. Nie odstrasza ich wielka rzesza, która otaczała Chrystusa, nie powstrzymały ściany ani powała domu, w którym On nauczal. Podjęli się skomplikowanego trudu rozebrania sufitu, a wszystko dlatego, bo posiadali wielką wiarę. I ta wiara została wynagrodzona. Nie pierwszy raz wiara w moc cudotwórczą Chrystusa odnosi zwycięstwo. Zwyciężyła ona w prośbie setnika rzymskiego, samarytańskiej niewiasty, upokorzonego Piotra i innych. I dziś ta sama wiara rzuca dziesiątki i setki ludzi pod stopy Chrystusa.

3. Kiedy dziś rozmyślamy nad uzdrowienym przez Chrystusa paralitykiem, szukamy wielu analogii i podobieństwa do naszego życia. Uświadamiamy sobie fakt, że paralityk żadną miarą o własnych silach nie dostałby się przed oblicze Zbawcy. On potrzebował pomocy drugich. Dziś jest dużo ludzi, którzy jak ewangeliczny paralityk, potrzebuja, tej pomocy, aby ich podprowadzić do Chrystusa. Czy jesteśrny gotowi do podjęcia się tego apostolskiego czynu? Przyprowadzić do Chrystusa tych, którzy sami nie mają na tyle siły, aby się przybliżyć do Niego. Ułatwić dojście do Boga temu, który je odkłada na późniejsze, może lepsze czy szczęśliwsze czasy. Pomyśleć o tych, którzy wiele lat stoją z dala od Boga i nie mają człowieka, który by ich do Niego przyprowadził.

Oni potrzebują naszej pomocy. Czas Adwentu to najsposobniejszy czas udzielania potrzebującym pomocy. Nie myśl zatem tylko o sobie. Nie chciej być sam szczęśliwym na Swięta. Pomyśl o tym, że Boże Narodzenie to Swięta szczególnie ludzi biednych, opuszczonych i nieszczęśliwych. Jeśli Chrystus przyszedł na świat, aby właśnie tych ludzi uwolnić od zła, to tym samym ukazał nam wszystkim właściwą drogę życia. Nie wahaj się wstąpić na tę droge. To najpewniejsza droga, bo wytyczona przez Niego.

Jezus staje także dziś przed nami jako Ten, który odpuszcza grzechy. Nie znaczy to, że i my mamy grzechy odpuszczać, choć powinniśrny darować tym, którzy nas obrazili, ale przede wszystkim znaczy to, że mamy sami na odpuszczenie grzechów przygotować się. Faryzeusze nie dostąpili tego odpuszczania, bo ani nie przygotowali się, ani nie nastawiali się na nie. Przeciwnie, żyjąc w swoim świecie odgrodzeni od Boga, skostniali w swoim formaliźmie, z dnia na dzień pogłębiali tylko przepaść między sobą a Bogiem. Adwent ma nam dzisiejszym ludziom ułatwić zasypać tę przepaść. Ma nas przybliżyć do Boga. Miejscem tego zbliżenia i pojednania niech będzie konfesjonał - ołtarz - Eucharystia.

4. Uczestnicząc dziś we Mszy św. ożywmy w sobie wiarę, że stoimy bardzo blisko Chrystusa. Tak blisko, jak kiedyś przed wiekami stali ludzie wierzący w Jego moc cudotwórczą. Stali i doczekali się łaski, o którą prosili. My też dziś stoimy i wierzymy, że On nas dziś dostrzeże, uleczy nasze chore dusze, a może i ciała oraz weźmie na zawsze pod skrzydła swojej przemożnej opieki.

 

317