323

III TYDZIEŃ ADWENTU

PONIEDZIAŁEK

Mt 21, 23-27

"Od Boga czy od ludzi?"

Jesteśmy w Świątyni, w wielki wtorek. Jezus korzysta z tej okazji, aby objawić słuchaczom prawdę o sobie, kim jest. Pytanie nie jest ucieczką, lecz punktem wyjścia dla debaty. On wie, że opinia jego rozmówców o Janie Chrzcicielu kieruje ich sądem na temat jego samego. Jeśli są za lub przeciw jego poprzednika, będą za lub przeciw temu, którego Jan Chrzciciel zapowiada. Za ich pytaniami podchwytliwymi kryje się kwestia: Czy Jezus jest Mesjaszem? Czy pochodzi od Boga?

Pytanie aktualnie bardzo ważne. Ewangelia, która mówi nam o Jezusie, pochodzi od Boga czy od ludzi?

Jedni mówią: Cały tekst ewangeliczny pochodzi od Boga. Inni: te wspaniałe strony są jedynie owocem dobrej pracy Marka, Mateusza,Łukasza i Jana. To takie uspokajające: powiedzieć tak wszystkiemu. To takie inteligentne odpowiedzieć i zakończyć sprawę. Lecz oczekuje się od nas czegoś innego: przez pracę i modlitwę dojść do prawdy. Według naszych możliwości studiować sprawę, wzywać Ducha Świętego na modlitwie, oddać się całym sercem i całą duszą, bardziej niż to zwykle czynimy.

Aby dotrzeć do czego? Aby zobaczyć jak prawda o Jezusie przychodzi do nas rzeczywiście od Boga, lecz poprzez ludzi. To jest problem niełatwym tak zwanego pośrednictwa. Przez Pismo święte, przez nauczanie Kościoła, przez teologów, przez kaznodziejów i przez słowa naszych rodziców, wychowawców, słuchamy Boga wyrażającego się w ludzkich słowach. Z pomocą Ducha Świętego może się to odbywać bardzo dobrze.

1. Bardzo słusznie nazywa się wiek XX wiekiem dialogu. Ale można by go nazwać także wiekiem stawiania pytań. Wszyscy dzisiaj wzajemnie się pytamy. Dzieci pytają rodziców, młodzież nauczycieli, starsi pytają się wzajemnie. Nie jest to tylko zwykła chęć zaspokojenia ciekawości, ale jakieś podświadome, leżące na dnie duszy ludzkiej dążenie do poznania prawdy. Kapłani starozakonni i starsi ludu także stawiali Chrystnsowi pytania. Osoba Chrystusa nie tylko ich ciekawiła, ale intrygowała i nie dawała spokoju. Za wszelka cenę chcieli Go rozszyfrować. Chcieli wiedzieć o Nim prawdę. Oburzał ich Jego sposób zachowania i postepowania. Nigdy nie był kapłanem, a przychodził do świątyni i nauczał w niej ludzi. Nie był prorokiem, a zapowiadał zburzenie Jerozoiimy i kary Boże na Izraelitów. Był zwykłym cieslą z Nazaretu, a pozwalał sobie rozmnażać chleb, leczyć chorych, wskrzeszać umarłych. Widząc to wszystko i nie mogąc zaprzeczyć faktom, kapłani starozakonni i starsi ludu zdobyli się na odwagę i postawili Mu pytanie: Jakim prawem to czynisz i kto ci dał tę władzę?

2. Oni władzę otrzymali od ludu, ale lud Chrystusowi nie dał tej władzy. A zatem od kogo ją otrzymał? Sw. Jan Ewangdista zdradza tajemnicę, że władza Chrystusa pochodzi od Ojca, gdy tymczasem Synoptycy (trzej pierwsi Ewangeliści) uchylają się od odpowiedzi na to pytanie.

U św. Jana Ewangelisty czytamy wypowiedź Chrystusa z okazji uzdrowienia chorego człowieka w szabat. Gdy Zydzi oburzeni na Niego, że gwałci dzień święty, szukali okazji, żeby Go zabić, Chrystus im powiedział: Zaprawdę powiadam wam, że Syn nie móglby niczego czynić sam od siebie, gdyby nie widział Ojca czyniącego... Albowiem jak Ojciec wskrzesza umarłych i ożywia, tak i Syn ożywia tych, których chce. (J 5, 19. 21). Odnośnie zaś swojej nauki, którą głosił w światyni, odpowie Jezus zdumionym Zydom: Skąd zna Pismo skoro się nie uczy?... Nauka moja nie jest moja, ale Tego, który mnie posłał (J 7, 15. 16). Innym razem wyrzucając faryzeuszorn ich zatwardziałość powie im: Ote ja sam wydaję świadectwo o sobie samym, oraz świadczy o mnie Ojciec, który mnie posłał... Gdybyście mnie poznali, poznalibyście i Ojca (J 8, 18. 19). Chrystus wiążąc siebie z Ojcem, niemal jednoznacznie dawał swoim rozmówcom do zrozumienia, że jest prawdziwym Bogiem. Ale na taką koncepcję żadną miarą nie chcieli oni się zgodzić. Biedni faryzeusze. Tak blisko stali Boga, ocierali się o Jego miłość i dobroć, jedli z Jego ręki chleb, patrzyli w Jego boskie oczy i niczego w tych oczach nie potrafili wyczytać. Nie poznali czasu swojego nawiedzenia! Dlaczego się tak stało? Bo wzgardzili łaską Boga.

3. A Chrystus mime wszystko uderzał nią w zatwardziałe ich serca. Jak gdyby chciał w nich wlać odrobinę wiary w swoje Bóstwo. Czekał tylko na tą odrobinę dobrej woli z ich strony, ale niestety nie mógł się deczekać; żadnego nawet wniosku nie wyciagnąli z postawionego im pytania, odnośnie chrztu Janowego. Skąd ten chrzest pochodzi - pytał ich Chrystus - z nieba czy od ludzi? Nie dali na to pytanie odpowiedzi, bo jakąkolwiek by dali, zawsze byliby przegrani. Wydaje się, że Chrystus w tej rozrnowie z nimi na temat Jana Chrzciciela chciał im ukazać pewne więzy pokrewienstwa, które Go łączyły z osobą poprzednika. Równocześnie dał im do zrozumienia, że i On i Jan Chrzciciel są dla nich jakimś znakiem, którego odczytać nie mogli. Gdyby zrozumieli ten znak Janowy i znak Chrystusa, na pewne przyjęliby względem Niego inną postawę.

Dlaczego jednak Chrystus ukrywał przed nimi swoje Bóstwo? Dlaczego tak często, jak nas informują Synoptycy, zmuszal swych uczniów do milczenia na ten temat?

Uzdrowił np. dwóch niewidomych, ale im kategorycznie przykazał: uważajcie, niech nikt się o tym nie dowie (Mt 9, 30). Po cudownym przemieniemu na górze Tabor prosił swoich uczniów mówiac: Nie opowiadajcie nikomu o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie (Mt 17, 9). Po wyznaniu Piotra, kiedy Chrystus obiecał mu, że na nim zbuduje swój Kościół: przykazał uczniom, aby nikomu nie mówili, że On jest Mesjaszem (Mt 16, 20). Słuchając tych wypowiedzi, mimowoli ciśnie nam się na usta pytanie: dlaczego Chrystus tak postępował? dlaczego nie chciał się przyznać do piastowanej przez siebie godności? Chrystus czynił to z dwóch względów: 1. Datego, że jeszcze nie nadeszła Jego godzina (J 2, 4), a 2. Chciał, aby Zydzi sami doszli do tego wniosku, że jest prawdziwym Mesjaszem. Znali przecież proroctwa, znali zapowiedzi wyglaszane o Nim przez mędrców i uczonych Starego Testamentu, mogli więc łatwo wyciągnąć sobie odpowiednie wnioski. Jeśli tego nie uczynili, to przede wszystkim dlatego, że w zatwardziałości swego serca nie chcieli Chrystusowi przyznać racji. Nie chcieli uwolnić swojego serca i swego ducha od wszelkich uprzedzeń do Chrystusa, i dlatego pozostali ślepi oraz glusi na głos łaski Bożej.

Jak kiedyś kapłani starozakonni i starsi ludu pytali Chrystusa o genezę Jego władzy, tak dziś wielu współczesnych ludzi pyta Kościół jakim prawem naucza, i na jakiej podstawie stawia wymagania moralne i etyczne swoim wyznawcom? Odpowiedź na to pytanie jest prosta i jasna: Kościół jest nadal żyjącym na ziemi Chrystusem, jest przedlużeniem Jego ramion i stróżem Jego nauki. Stąd stawiając te, czy inne postulaty swoim wyznawcom, czyni to na podstawie władzy otrzymanej od samego Chrystusa. Władza ta zaś zawiera się w słowach: Kto was słucha, mnie słucha, a kto wami gardzi, mną gardzi (Lk 10,16). Nie gardźmy Chrystusem, by On kiedyś nie wzgardził nami.

4. Prośmy Jezusa w dziszejszej Mszy św., aby nas jednoczac w niej ze swoim Ojcem Niebieskim, rozpalił w nas wielką miłość do siebie będącą trwałym dowodem uznawania mesjańskiej i boskiej Jego władzy nad nami.

 

323