333

21 GRUDNIA

 Łk 1, 39-45

Nawiedzenie Elżbiety przez Maryję.

Druga tajemnica radosna Różańca przywoływana jest na stronie najbardziej radosnej z Ewangelii. Co za szczęście! mówi Elżbieta. A Maryja raduje się, i malutki Jan z radości rusza się w łonie sej matki. Gdy o tym rozważamy, sami jesteśmy nawiedzani przez Maryję, i to jest wielka chwila radości.

U źródła tej radości, wiara dwóch niewiast. "Błogosławiona, któraś uwierzyła", mówi Elżbieta do Maryi. Ona również uwierzyła. Napełniona Duchem Świętym, Elżbieta jest pierwszą, która uwierzyła, że Maryja jest matką Mesjasza.

Zostać nawiedzonym przez Maryję jest radością na miarę naszej wiary.

Błogosławiona jesteś, że uwierzyłaś! mówimy do Maryi. Ona nam odpowiada: ty także możesz doznać tej radości. Proś o Ducha Świętego. I zanieś również tę radość innym.Łaska tej tajemnicy polega na uczeniu się od Maryi sztuki nawiedzania inynch z radością.

"Maryja udała się z pośpiechem". Zawstydza na nasza powolność w realizowaniu projektów nawiedzania innych. To jest sprawdzian naszej wiary: mam szczęście wierzyć. Śpieszę się, aby to szczęście podzielić z innymi.Nawiedzająca Maryja weseli się. Nikt nie potrzebuje naszych smutków. Kiedy dzwonek zabrzmi i drzwi się otworzą, któś ukaże się w oczekiwaniu na nasze słońce.

I na naszą wiarę. To jest element najtrudniejszy sztuki nawiedzania. Lecz czy pragniemy, aby nie była to wizyta banalna? Elżbieta była poruszona wiarą Maryi. O tę łaskę prośmy, przez Maryję, dla wszystkich odwiedzających w szpitalach, więzieniach, domach starości, czy samotności. Być może, ktoś słuchając nas ten; którego odwiedzamy, wykrzyknie z radości.

1. Jest w Krakowie przy ul. Grodzkiej protestancki kościół pod wezwaniem św. Marcina. Nad wejsciem do tego Kościoła umieszczona wiele mówiący łaciński napis: - ,,na próżno żyje ten, kto nikomu nie pomaga. Chrześcijanstwo jest religią, która chce pomagać wszystkim. Na wzór swojego Mistrza, Jezusa Chrystusa otwiera się na potrzeby wszystkich. Jeśli matka Najśw., jak to słyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii, wybiera się ze swojego Nazaret do odległego ok. 3 dni drogi Ain Karim, w odwiedziny do swojej krewnej św. Elżbiety, to tylko dlatego, że chce się otworzyć na potrzeby innych ludzi. Przede wszystkim chce się otworzyć na potrzeby św. Elżbiety, a przez nią na potrzeby całej ludzkości.

2. Co zdecydowało o tej tak dalekiej i uciążliwej podróży? Nie ulega Wątpliwości, że pierwszym i zasadniczym jej motywem była radość Maryi. Radość z tego powodu, że została matką Zbawiciela świata. Dzisiejsza Ewangelia jest przepojona uczuciem radości. Radość ma to do siebie, że lubi się uzewnętrzniać. Czasem wyraża się ona potokiem słów, nad którymi żadną miarą nie można zapanować, czasem gdy jest bardzo wielka, daje znać o sobie charakterystycznym, znaczącym milczeniem. Maryja przybywa do św.Elżbiety i właściwie milczy. Poza zwykłym, obowiązującym wszystkich pozdrowieniem, nic więcej o sobie nie mówi. Ale św. Elzbiecie nie trzeba było wiele mówić. Już samo przybycie do niej Maryi było niezwykle wymowne. O tej porze, w tym czasie, z takim pośpiechem (w. 39) nie przychodzi się w odwiedziny, gdy się nie ma ważnej sprawy. Maryja miała nie tylko ważną, ale najważniejszą sprawę: zwiastować światu to, co zostało jej zwiastowane. Oświadczyć, że nie tylko przyjąła poselstwo anioła, ale także całą gorącością swojego serca w nie uwierzyła. Bo jakże nie wierzyć, gdy sam Pan Bóg przemawia? Jak nie pójsć za Jego wezwaniem, gdy On sam zaprasza? Chodzi tu przecież nie o drobnostkę, ale o sprawą wielkiej wagi: o realizację Bożego planu zbawienia świata. Maryja już przed wiekami przez samego Boga włączona w ten plan, teraz od momentu swojego ,,fiat" zaczyna go realizować. Niesie więc wieść o mającym narodzić się Zbawcy. Niesie ją przez góry i doliny judzkie, pieści ję w swoim sercu, układa plany jak ją (tę wieść) w sposób najbardziej skuteczny przekazać światu. Jest świadoma swej misji matki Zbawiciela i dlatego wszystko co czyni, czyni spokojnie i rozważnie, by ani jednego promyka tej prawdy nie uronić. Krótko mówiąc: niesie Chrystusa do innych, raduje Nim siebie i drugich, czyni Go obecnym w świecie ludzi, potrzebających Jego łaski. Czy ja także w podobny sposób reaguję na wieść o Bożym Narodzeniu? Czy jak Maryja przekazuję ję z ust do ust? Czy jestem wdzięczny Bogu za to, że on pierwszy pomyślał o moim zbawieniu? Przeciez zanim jeszcze zaistniałem, on już postanowił mnie zbawić. A teraz, teraz za kilka dni je zrealizuje. Boże, jakiś Ty dla mnie dobry!

3. Matka Najśw. żyjąc w oczekiwaniu na Boże Narodzenie nie marnuje czasu. Udając się do św. Elżbiety pragnie nie tylko podzielić się z nią swoją radością, ale przede wszystkim chce się otworzyć na aktualne potrzeby ludzi. Dlatego przynosi św. Elżbiecie wspaniały dar: owoc swojego żywota, Jezusa Chrystusa. Przynosi Go jej, a w jej osobie całemu światu. Sw. Elżbieta tu w tej scenie nawiedzenia, jest nie tylko krewną Maryi i matka św Jana Chrzciciela, ale jest także symboliczną postacią, reprezentującą cała ludzkość. Tak więc przez jej osobę cała ludzkość dziś dowiaduje się, kogo otrzyma w darze od swego Ojca Niebieskiego. Sw. Elżbieta dziękuje Maryi za ten dar podziwiając Jej łaskawość i dobroć: a skądże mi to, że matka Pana mojego przychodzi do mnie (w. 43).

Maryja nie ogranicza się jednak do przekazania Elżbiecie i światu Jezusa. Ona chce jeszcze św. Elżbiecie i świata konkretnie slużyć. Dlatego czytamy w Ewangelii św. Łukasza, że Maryja pozostała u niej około trzech miesięcy (1, 56. Niewątpliwie pozostała po to, aby wykonywać proste niewieście zajęcia i w ten sposób otwierać się nas potrzeby dragich.

W dzisiejszej Ewangelii podziwiamy u Maryi dwie cechy: to, że dała światu Jezusa i to, że daje ludziom siebie. Jest w tym dla nas jakaś wymowna lekcja życia: czy chcielibyśmy ją w tym naśladować? Nie ulega wątpliwości, że całe nasze życie, jeśli ma być pełnym chrześcijańskim życiem, musi być ciagłym posługiwaniem drugim. Tego nauczył nas sam Chrystus choćby wtedy, gdy powiedział: Ojcze, oto idę, aby pełnić wolę Twoją (Hbr 10, 7). Tego niewymowną lekcje dała nam w dzisiejszej Ewangelii sama Jego Matka.

Zastanówmy się dziś nad tym, w jakim sensie realizując powołanie naszego życia, dajemy światu Boga i siebie. W jakim stopniu pragniemy świat tym Bogiem uradować i równocześnie uszczęśliwić? Możemy to zrobić nawet bardzo łatwo, jeśli tak jak Matka Najśw. będziemy najpierw sami napełnieni Bogiem. Napełniać się zaś Bogiem, tzn. Traktować na serio Jego Ewangelię, widzieć w Niej pełną prawdę Bożą, coraz głębiej ją poznawać i coraz intensywniej żyć nią na codzień .

4. Każda Msza św. bardzo nam do tego pomaga. Pomaga nam do tego i ta obecna Msza św., w której dziś uczestniczymy. W niej także, jakby w niewidzialny sposób sama Matka Najśw. ukazuje nam Chrystusa i wzywa nas, byśmy Go wzięli z Jej rąk i zanieśli do świata. Do tego konkretnego świata, w którym dziś żyjemy, istniejemy i pracujemy. On mimo wszystko jest głodny Boga.

 

333