335

23 GRUDNIA

 Łk 1, 57-66

Narodziny Jana Chrzciciela.

"Kimże będzie to dziecię?"

Z Janem Chrzcicielem jesteśmy na granicy: jeden świat umiera, a rodzi się nowy. Ten nowy świat jest zapowiedziany przez radoścć mesjańską: "Sąsiedzi i rodzina dowiedzieli się, że Pan napełnił Elżbietę radością poczęcia i urodzenia syna. I radowali się razem z nią".

Ruch wokół dziecięcia po urodzeniu. Zdziwienie, które narasta. Wszystko dzieje się prawie publicznie. W chwili gdy trzeba nadać imię dziecku, otoczenie chce by miało imię Zachariasz, jak jego ojciec, a Elżbieta wbrew wszelkim zwyczajom, rzuca imię nieznane w rodzinie: "Bądzie nazwany Jan!"(Bóg czyni łaskę).

Aby przywiźć Elżbietę do rozsądku, otoczenie odwołuje się do ojca dziecka, niemego od zapowiedzi narodzin rzeczywiście niezwykłych. Na tabliczce Zachariasz pisze: "Jego imię jest Jan". I nagle odzyskuje mowę. Tym razem wszyscy wpadają w świętą bojaźń: Kimże będzie to dziecię?

I. Często lubimy bawić się w proroctwa. Próbujemy na podstawie pewnych znaków oceniać przyszłość, wydarzenia i ludzi. Jesteśmy bardzo ciekawi, np. gdy urodzi się człowiek, kim on w przyszłości będzie. Szczególnie czynimy to wtedy, gdy tym narodzinom towarzyszą niezwykłe, niecodzienne znaki.

Dzisiejsza Ewangelia mówi nam o narodzinach Jana Chrzciciela, z okazji których było dużo, jeśli nie cudowności, to z pewnością niezwykłych rzeczy. Już samo jego począcie przez Elżbietę w starości, było dowodem wielkiej łaskawości Boga. Także nadanie mu imienia, którego nikt nie nosił w jego rodzinie, wiele dawało do myślenia najbliższemu otoczeniu. Ukoronowaniem wszystkiego było odzyskanie mowy przez Zachariasza w dniu nadania Janowi Chrzcielelowi zmienia. Biorąc to wszystko pod uwagę krewni, znajomi i sąsiedzi mieli prawa stawiać sobie pytanie: Kimże to dziecię będzie, bo istotnie ręka Pańska była z nim? (1, 66).

2, My zaś, z perspektywy minionych wieków, zastanowiając się nad faktem narodzenia się Jana Chrzciciela, wiemy już dobrze, nie tylko kim to dziecię będzie, ale kim było i kim jest dla nas, ludzi XX wieku. Przede wszystkim był on przewidzianym i zaplanowanym przez Boga poprzednikiem Chrystusa. Dobrze robi liturgia, że przed samym narodzeniem Chrystusa ukazuje nam narodziny Jego poprzednika. Potrzeba bowiem, aby przed słońcem ukazała się jutrzenka, aby przed samym zbawcą stanął ten, który Zbawcy toruje drogę do serc ludzkich. Potrzeba, aby najpierw spotkał się z Janem, zanim spotka się z całą ludzkością.

Narodziny Jana Chrzciciela były źródłem radości dla jego rodziców i dla tej wspólnoty, którą z nimi stanowił. Jedna społeczność. Sekret tej radości leżał w tym, że sprawił ją sam Bóg. Tam zaś, gdzie Bóg niesie radość człowiekowi, tam należy się spodziewać, że radość ta zawsze będzie pełna. Można powiedzieć, że przaz fakt narodzenia się Jana Chrzciciela, niebo objawiło się ludziom i to objawiło się w sposób niezwykle oczywisty. Bóg sam zaczął działać wśród ludzi.

Radość Zachariasza i św. Elżbiety, rodziców-Jana Chrzciciela, ich bliskich krewnych jest nie tylko ich osobistą radością ale jest także symbolem i wyrazem wielkiej radości tych wszystkich, którzy w czasach mesjańskich z utęsknieniem czekali na przyjscie Mesjasza. Dziś można powiedzieć, że się Go już doczekali. Jeśli Jan Chrzciciel się dziś narodził, tzn. że jutro narodzi się Mesjasz. Poprzednik zapawłada swojego następcę. W powietrzu unosi się już nastrój Bożego Naradzenia. Narodziny Jane Chrzciciela są także i dziś powodem radości dla nas wszystkich. Spodziewamy się po nim bardzo wiele. Przede wszystkim tego, że nas odpowiednio przysposobi na przyjęcie Pana. Wierzymy, że uczyni to najlepiej, bo był też bliska Niego, otrzymał od Niego misję przygotowania ludzkości na spotkanie z Panem. On zna łatwiej, myśli i pragnienia Chrystusa, dlatego sam je najlepiej uzewnętrzni.

Co on nam zatem dzisiaj proponuje? Czego się od nas przed samym Bożym Narodzeniem damaga? Wydaje się, że już nie tylko czystości duszy, bo to oczywiste, ale tej wrażliwości i gotowości na spotkanie z Panem, jaką sam posiadał. Pragnie, żeby każdy z nas był dziś tą pochodnią gorejacą i świecącą, aby od nas zapalała się gorliwość innych, by wszyscy szczerym sercem pragnęli Pana. Krótko. Abyśmy przeżyli przyjscie Chrystusa, tak jak on je przeżył; nie jak jakiś odległy fakt, nie jako wydarzenie historyczne tylko, ale jako wielka, życiową przygodę, naszą osobistą sprawę, wpisaną w nasze dzieje.

Przygodę, która nie zastyga i przemija, ale która trwa wiecznie: czego nie da się wymazać ani z pamięai, ani z ludzkiego serca. Sw. Jan Chrzciciel pragnie, abyśmy potraktowali Boże Narodzenie poważnie, też jak On je patraktował, wraz z wszystkimi jego kansekwencjami.

3. Narodzenie Jana Chrzciciela była powodem głębokiej refleksji dla wielu poważnie i głęboko myślacych ludzi. Chciałoby się powiedzieć, była myślowym wstrząsem. Obudziła z uśpienia. Uświadomiła im prawdę, że trzeba stać się dobrym, kwitnacym drzewem, trzeba jak najprędzej owocować, by Chrystus był z nas rozradowany. Sw. Jan Chrzciciel pragnie dokonać w nas duchowego przewrotu. Pragnie naszego duchowego przygotowania na przyjście Chrystusa. Aby było ono szczere, pokutne. Tylko w poczuciu swoich win, swojej małości i słabości dostrzeżemy wielkość Bożego Narodzenia i jego potrzebę w dzisiejszych czasech. Zrozumiemy również sens przyjścia na ziemię Jana Chrzciciela i głębię jego słów-: pokutę czyńcie, bo się przybliżyło królestwo Boże (Mt 3, 2). Przd Bażyni Nerodzeniem trzeba jak najdprędzej wejść na ścieżkę pokuty i pakramentalą spowiedź otworzyć Chrystusowi drzwi swego serca. Wtedy możemy być pewni, że przy jego pomacy i pod jego przewodnictwem dojdziemy do szczęśliwego spotkania się z Panem.

4. Nadzieją na to spotkanie jest obecna Msza św.,w której też gorliwie uczestniczymy. Uświadamia nam prawdę, że w niej następuje zawsze cudowne i radosne spotkanie z Panem, który jutro narodzi się w betlejemskiej grocie, a już dziś pragnie przyjść i rzeczywiście przychodzi do nas podczas Eucharystycznej Uczty. Obyśmy w pełni zrozumieli sens Jego narodzenia.

 

335