339

30 GRUDNIA

 Łk 2, 36-40

Oczami dziecka.

Po starcu Symeonie, bardzo stara prorokini Anna rzuca prorocze spojrzenie na nowonarodzonego Jezusa. Starość Starego Testamentu kontempluje młodość Nowego.

Anna jest wzorem świętych wdów wszechczasów: długie wdowieństwo w czystości, postach i modlitwie. Nie oddalała się od Świątyni; gdy świt przychodziła by pełnić swoją cierpliwą służbę. Tego dnia natchniona Duchem Świętym głośno wychwala Pana: dziecię, które przedstawiają Maryja i Józef, jest w jej ustach Mesjaszem, którego oczekiwał Izrael.

Już jej osoba nosi świadectwo o Nim: Anna, znaczy "Łaska"; jest ona córką Fanuela, znaczy: "Bóg jest światłością" . Jest z pokolenia Asera, znaczy "Szczęście".Powtarza ona to wszystko ludziom: to dziecię jest wyzwolicielem, łaską Bożą, jego światłem i radością. Nie robi to na nich większego wrażenia.

Wcielenie pozostaje niezauważalne. Nawet nasze Boże Narodzenie rozmywa się w radości dzieci i dobroci dla ubogich. Nie jest jak to widziała prorokini: miłość samego Boga w rękach Maryi, pod zafascynowanym spojrzeniem Józefa.

Potrzebujemy tych oczu Maryi, Józefa, pasterzy, mędrców, Symeona i Anny. Pomagają nam one iść aż do głębi tajemnicy: "Bóg tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał..."

1. Często zastanawiamy się nad tym, dlaczego Matka Boża objawiła się w Lourdes małej, nieznanej światu dziewczynce Bernardecie Soubirous. Dlaczego przez dzieci w Fatima przekazała światu swoje wezwanie do pokuty. Dlaczego w la Salette także dzieci dostąpiły łaski bezpośredniego rozmawiania z Matką Bożą? Odpowiedzi na te pytania dostarcza nam dzisiejsza Ewangelia. Mówi nam ona, że Pan Bóg wybiera głupstwa tego świata, aby zawstydzić mądrych. Wybrał sobie taką ubogą, nieznaną światu wdowę, prorokinię Annę, by przez jej usta przekazać wieść o narodzeniu się Zbawiciela świata.

2. Sw.Łukasz bardzo prosto, ale jakże zwięźle i głęboko kreśli sylwetkę niewiasty Anny. Nazywa ją przede wyszystkim prorokinią, nie dlatego, że prorokowala o przyszłości, ale z tego względu iż swoją postawą, przez rozmodlony styl życia, nieustanne wsłuchiwanie się w słowo Boże w świątyni, trwała niemal w mistycznej ekstazie, jakby jakiś prorok, stale zjednoczona z Bogiem. I trwala tak nie rok, dwa lub trzy, ale od swego panieństwa; po siedmiu latach pożycia z mężem, aż do 80 roku życia. Można powiedzieć, że była wierna Bogu jak mówi Ewangelista: nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwie dniem i nocą (2, 37). Potrzebna była św.Łukaszowi taka charakterystyka niewiasty Anny, po prostu dlatego, aby nadać powagi i znaczenia świadectwu, które ona wkrótce wypowie o Chrystusie. W Starym Testamencie świadectwo kobiet nie liczyło się, nie było brane w rachubę. Chyba, że kobieta była wyjątkowo świętą i zjednoczoną z Bogiem, żyjącą bogatym życiem wewnetrznym. Taką właśnie kobietą była prorokini Anna.

Swiadectwo jej potrzebne było także św. Łukaszowi dla poparcia tego, jakie nieco wyżej wysławił Chrystusowi pobożny starzec Symeon (Łk 2, 25-35). W Starym Testamencie liczyło się bowiem świadectwo dwóch świadków. Jeśli pozostawało równobrzmiące, jednakowe, zgodne, było świadectwem nie do odparcia i stanowiło przedmiot wiary. Na podstawie takiego świadectwa rnożna było uwolnić człowieka lub skazać, wywyższyć, albo całkowiele potępić. Jednakowo brzmiące tu dwa świadectwa o Chrystusie, są zatem wystarczającym dowodem, aby oczekujących na wyzwolenie Jerozolimy (2, 38) przekonać, że Mesjasz już przwszedł i przybliżyło się do nas królestwo Boże.

3. Swiadectwo Anny, jakie wystawiła Chrystusowi, polegało na tym, że mówiła o Nim wszystkim (2, 38). Każde słowo jest tu ważne. Przede wszystkim to, że mówiła o Nim. W związku z tym nasuwa się pytanie: jaka jest nasza mowa o Chrystusie? Chrześcijanin mówi o Chrystusie w trojaki sposób: wtedy, kiedy konkretnie mówi o Nim, kiedy o Nim nic nie mówi; jak również wtedy, gdy całym życiem daje o Nim jakies świadectwo. Mówił o Chrystusie św. Franciszek z Asyżu, wtedy gdy o Nim nic nie mówił, tylko swoją postawą życia zaświadczał, że całkowicie należy do Niego. Mówił, kiedy kładł się na ziemi i kazał bratu zakonnemu deptać po swej twarzy, a sam wypowiadał słowa: ,,Panie niczym nie jestem, ale przynajmnie twoim chcę być". Mówił o Chrystusie św. brat Albert, o którym powiedziano, iż w życiu swoim najwierniej skopiował na sobie postać św. Franciszka z Asyżu. O Chrystusie mówią misjonarze, siostry zakonne, pielęgniarki po szpitalach, wszyscy, ktorzy z bezgraniczną miłością w sercu poświęcają się dla ratowania życia innych. Oni wszyscy mówią swoimi czynami, swoim życiem i poświęceniem to samo, co powiedział Chrystus, że większej miłości nikt nie ma nad tę, jeśli ktoś życie swoje daje za przyjaciół swoich (J 15,13). Być obrześcijaninem, to znaczy słowem, czynem i całą swoją postawą mówić o Chrystusie wszystkim.

4. We Mszy św., w której obecnie bierzemy udział, mówi do nas Chrystus. Mówił przez swoje słowo i przez swoją ofiarę. Bierzmy z Niego przykład mówiąc o Nim słowem i całym ofiarnym życiem.

 

339