341

2 STYCZNIA

 Jn 1, 19-28

"Wy go nie znacie".

Liturgia każe nam bardzo szybko opuścić żłóbek i przeżywać wielkie pytanie: W jaki sposób Jezus, który przyszedł na ten świat, nawiąże kontakt z tym światem?

Tu spotykamy się z Janem Chrzcicielem. W nim obecne jest zarówno oczekiwanie mesjańskie jak i przyjście Jezusa. Wyczuwa się oczekiwanie począwszy od pierwszego pytania żydów. Jan Chrzciciel zdaje sobie sprawę z tego, co oni myślą i odpowiada: "Nie, to nie ja jestem Mesjaszem...lecz pośród was stoi Ten, którego nie znacie".

Nasz pierwszy odruch w myśleniu: to nas nie dotyczy. My znamy Jezusa i wiemy kim on jest. Czy naprawdę? Czy dobrze go znamy?

Debata nad Jezusem trwa w naszej współczesności; zwłaszcza stały temat Jezus historii a Jezus wiary.

Gdybyśmy chcieli pozostać poza terenem tej debaty, wskazywałoby to na to, że nie dość pasjonująco kochamy Jezusa Chrystusa. Ten kto kocha chce jak najwięcej wiedzieć o Nim. Miłość do kogoś może tylko wzrastać wraz z poznawaniem nowych aspektów jego osobowości. To, że Jezus jest tajemnicą, nie znaczy, że nie daje się poznać: "Kto mnie miłuje, tego i ja będę miłował i objawię mu siebie", mówi Jezus.

1. Sw. Jan Chrzciciel należy do tych ludzi, którzy zawsze bez względu na konsekwencje, wydawali o Chrystusie jednoznaczne świadectwo. Choć czasem zaistniała dla nich korzystna sytuacja, choć mógł się ubrać w szaty Mesjasza i odbierać należną Mu chwałę, to jednak nie czynił nigdy tego. Swoją skromnością i tajemniczością drażnił i niepokoił współczesnych sobie. Na pytania skierowane pod jego odresem, zawsze miał jednakową odpowiedź: Nie jestem tym na kogo wy oczekujecie, nie przywiazujcie się do mnie! Ja jestem tylko Jego poprzednikiem. Moim marzeniem jest doprowadzić was wszystkich do Niego i ukazać wam Jego prawdziwą wielkość.

2. Zadaniem Jana Chrzcioiela było ukazać Jezusa, jakże częste nieznanego, zapomnianego, w życiu codziennym niedostrzeganego. Chrystus nie był znany dawniej, nieznany jest także dziś. Nie znali Go nawet prorocy, którzy przecież cieszyli się speejainym przywilejem natchnienia Bożego. Widzieli w Nim tylko zwykłego Mesjasza, nie dostrzegli prawdziwego Boga. Odrobinę światła na Jego Bóstwo rzucił prorok Izajasz, gdy o Nim mówił: Dziecięsię nam się narodziło i Syn nam jest dany. I nazwą Jego imię cudowny doradca, Bóg mocny, Ojciec przyszłego wieku, książę pokoju (Iz 9, 5). Dlaczego wierzymy w Chrystusa? Po prostu dlatego, bo On stał się przed nami, bo On jest odwieczny, jest naszym Bogiem.

3. Chyba to miał na względzie św. Jan Chrzcioiel, kiedy powiedział: nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u Jego sandała. Jak wszyscy pobożni Izraelici czekał i on na Jego przyjście, intuicyjnie spodziewał się, że On po nim przyjdzie, choć stał się przed Nim. To nie zbiorowa psychoza, to była żywa, dziecięca wiara, to było przyjmowanie na serio tego, co o Nim powiedzieli prorocy, co zapowiedział sam Niebioski, czego domagały się żelazne prawa zwykłej ludzkiej logiki. Potrzeba było nie było jakiej wiary u Jana Chrzciciela, żeby pokonać opory faryzeuszów. Czasem trzeba wbrew wszystkiemu, opowiedział się za Chrystusem. I nie tylko opowiedzieć się, ale usunać siebie w cień, a wyakcentcwać Jego osobę. Wobec tej Osoby, zdaniem Jana Chrzciciela, musi zblednąć wszystko. Eliasz i Mojżesz oraz wszyscy prorocy St. Test. usunęli się z pierwszego planu. Oni byli tylko Jego nieudolnymi sługami, zapowiadali Jego przyjście, ale im bardzo wiele brakowało, żeby choć trochę mieli w sobie Chrystusa. Jan Chrzciciel dobrze odczytał Jego wielkość. Nie widział w sobie nic, co mogłoby równać go z Mesjaszem.

4. Msza św., która prowadzi nas do eucharystycznej uczty, ukazujw nam jak wielkie, nieprzemijające wartośoi niesie nam z sobą trwałe zjedneczenie się z Chrystusem. Bez niego nie można sobie wyobrazić pełnego, obrześcijańskiego życia.. Przez nią wzrasta w nas Chrystus, a my próbujemy dorastać do Niego.

 

341