397 |
CZWARTEK Mk 10, 46-52 Czego pragniemy? 1. Obok szerokiej drogi, którą płynie strumień życia, gwarny strumień ludzi - silnych, zdrowych, aktywnych, zaopatrzonych w swoje doraźne cele - znajdują się ludzie pozornie wyłączeni z powszechnego nurtu. To są ludzie chorzy, niezdolni do pracy, opuszczeni, pozbawieni radości, ludzie jakby odstawieni na boczny tor. Każdy z zresztą przeżywał takie chwilie ,,przestojów", kiedy zmęczony, zniechecony, rozgoryczony - wyłączał się z życia towarzyskiego, nawet z niektórych zajeć, zostawiał swoje zainteresowania i zamiłowania - i jakby zatmyrzywał się przy drodze. To są chwile żałosne. Tacy ludzie często są godni największej litości - i faktycznie wołaja, lub wołaliby o litość, gdyby wiedzieli, do kogo mają to wołanie skierować. Gustawo Corcao, Szkoła przepaści. Bohater powieści, człowiek chory nieuleczalnie na nowotwór, zdający sobie sprawę z tego, iż pozostaje mu nie więcej niż trzy miesiące życia, stopniowo opuszczany przez ludzi i odsuwający się od świata -snuje następujące refleksje: ,,Idea Boga - tak samo niezauważona jak rzeczy, do których przywyka nasze oko: szafa, biblioteczka, zegar, wazon - zawsze istniały obok mnie. A także zewnetrzne oznaki religijności... Drobne rekwizyty mówiące o Bogu: krzyż, świece, kolorowe wizerunki aniołów, figura Najśw. Panny. Nigdy nie przywiązywałem do nich żadnego znaczenia, obecnie jednak chcę zrobić pewien eksperyment: Postaram się mianowicie wyobrazić sobie świat, na którym nie ma krzyży ani wizerunków Matki Boskiej. I natychmiast rejestruję pierwszy impuls mojej duszy: świat taki byłby przerażający!... Stawiam mojej duszy pytanie: Czy chcesz żyć lub umrzeć w świecie, na którym nie ma żadnych znaków pobytu Chrystusa?" Snujący to rozwalania chory człowiek dochodzi do wniosku, że nie móglby żyć w takim świecie, przez który nie przechodziłby Chrystus. Ta świadomość nie dochodzi może do głosu u człowieka pochłoniętego mrowiem powszednich spraw, lecz człowieka, który ,,siedzi przy drodze" jak ten ewangeliczny kaleka - krzepi świadomość, że drogą tuż obok przechodzi Chrystus, z którym w każdej chwili można nawiazać kontakt. 2. Jezusie, Syna Dawida, zmiłuj się nade mną. Było to nie tylko wołanie nędzy, ale i wołanie wiary. Niewidomy żebrak wierzył przede wszystkim w mesjańską godność Chrystusa: nazwa ,,Syn Dawida" była powszechnie znanym tytułem mającego nadejsć Mesjasza. Niewidomy wierzył ponadto w Boską wszechmoc Jezusa. Nie dziwnego, że wielu nastawało na niego,żeby umilkł. W pierwszym rzędzie musieli nastawać fazyzeusze, którzy już dość mieli cudów i sławy Jezusa, dość wyznań wiary i uwielbienia Jego osoby. W tym też momencie, gdy zdecydowano się na stanowcze kroki względem Cudotwórcy - entuzjazm tłumów był jak najmniej wskazany. Mogli tak uciszać żebraka sami uczniowie i ludzie sprzyjający Chrystusowi, którzy woleli uniknąć jątrzenia faryzeuszy i władz duchownych. Lecz Chrystus w tym wypadku nie jest ani ostrożny, ani nieostrożny, nie kieruje się żadnymi racjami dyplomatycznymi: ma po prostu przed sobą cierpiącego człowieka i chce ma przyjść z pomocą. Stwierdziwszy więc, jak zwykle, jego wiarę, przywraca ma zdrowie: twoja wiara cię uzdrowiła. 3. Podobnie, jak syn Tymeusza, wielu ludzi ,,siedzi przy drodze"; tylko pozornie są oni wyłączeni z życia. Bo życie człowieka to nie jest tylko dostatek, nasycenie, powodzenie, zdrowie - to wszystko może być życiem zwierzecia. Zycie człowieka - ta nawet nie jego praca, bo i praca może być udziałem zwierzącia. Zycie istotne dla człowieka - toczy się podziemnyrn nurtem, w głębi duszy, na dnie serca. Tam, gdzie dusza przeżywa swoje najgłębsze doznania i uczucia, gdzie sięgają najgłębsze korzenie świadomości i woli. Tam poczyna się wszelki wzrost i rozwój duszy. Natężenie duszy w głąb i wzwyż - oto czym jest, czym powinno być przede wszystkim życie człowieka. I dlatego, wszystko co pogłębia duszę i co pomnaża jej wzrost: a więc jej walki, jej wstrząsy, jej rozterki, jej cierpienia - oto co nadaje życiu wartość - najwyższą, istotną, nieutracalną. Dlatego nie można powiedzieć, że człowiek cierpiący ,,siedzi na drodze" - on podąża samym środkiem drogi. Niemniej w oczach ludzkich, może nawet w oczach własnych - siedzi on biernie obok drogi. Lecz drogą przechodzi Chrystus. Syn Tyrneusza miał szczęscie zauważyć Jego przejście i nawiązać z Nim osobisty kontakt. Każda nasza modlitwa jest nawiązaniem tego cudownego kontaktu z Chrystusem. Nie zawsze Chrystus sprawi ten cud, który mamy na myśli - ale w każdym spotkaniu udzieli nam czegoś ze swego światła, że swej siły, ze swego pokoju. Może pragnie On i nam otworzyć oczy na wartości, których nie dostrzegaliśmy dotąd. A to jest jeszcze wiąkszy cud niż ten, o którym myślimy. W tej chwili Chrystus również przechodzi. Wołajmy do Niego i my: ulituj sę nade mną, abym przejrzał i zaczał widzieć to, na co dotychczas nie zwracałem uwagi. J.Andrzejewski, Ład serca. Ks. Siecheń mówi do przestepcy (Morawca) tak: ,,Wszyscy, którzy żyjemy, jesteśmy owymi chorymi, ślepymi, wyschniętymi... Lecz nie ma takiej chwili, aby Chrystus przy nas nie stanął i nie wołał po imieniu. Trzeba tylko chcieć usłyszeć. Choćbyśmy tylko zło czynili i tonęli w grzechu, nie odwróci się od nas. Ten, który jest samą jasnością chce, abyśmy mieli dusze pełne światła. Czeka tylko na nasze wezwanie i usłyszy najcichszy szept... W każdej chwili swojego życia możemy stać się potęgą lub nicością. Jesteśmy jak lampa, która powinna płonąć wielkim blaskiem. Prośmy więc o ogień, o jasność wewnetrzną. Bo poza tym jest tylko ciemność, w której błądzimy z przerażeniem i gniewem, z nienawiścią i pogardą." |
397 |