68
|
„DZIENNICZEK” SIOSTRY FAUSTYNY
|
nętrzną. Nie mówiłam nic, co się tyczyło mojej osoby, chociaż by
łam przez niektóre siostry wprost pytana. Zamilkły usta moje. Cierpiałam, jak gołębica, nie skarżąc się. Jednak niektóre siostry
miały jakoby przyjemność, aby mi w jakikolwiek sposób dokuczyć. Drażniła je moja cierpliwość, jednak Bóg dawał mi wewnętrznie
tyle siły, że znosiłam to ze spokojem.
127 + Poznałam, że od nikogo w tych chwilach pomocy mieć nie
będę, i zaczęłam się modlić, i prosić Pana o spowiednika. Pragnę
łam, aby jakiś kapłan powiedział mi to jedno słowo:
Bądź spokoj
na, na dobrej jesteś drodze, albo
—
odrzuć to wszystko, bo to nie od Boga pochodzi. Jednak tak stanowczego kapłana nie znajdowa
łam, który by mi te jasne słowa wypowiedział w imieniu Pana. A
więc w dalszym ciągu niepewność. O Jezu, jeżeli jest wola Twoja, abym żyła w takiej niepewności, niech imię Twoje będzie błogosławione. Proszę Cię, Panie, kieruj sam duszą moją i bądź ze mną, bo
ja sama z siebie jestem niczym.
128 Otóż już jestem osądzona na wszystkie strony, już nic nie ma, co by we mnie było, a uszło sądów sióstr; ale już się niejako wszyst
ko wyczerpało i zaczęły mnie zostawiać w spokoju. Umęczona dusza moja trochę odpoczęła, ale poznałam, że najbliżej był Pan ze mną w tych prześladowaniach. Trwało to króciutko. Wybuchła
znów silna burza. Teraz dawniejsze podejrzenia stały się im jakoby
rzecz pewna i znowu te same pieśni trzeba słuchać. Tak się Panu podoba to. Ale dziwna rzecz, że nawet na zewnątrz zaczęły mi się (60) różne niepowodzenia72. To ściągało wiele różnych cierpień, Bogu tylko wiadomych. Jednak starałam się, jak mogłam, aby
wszystko czynić w jak najczystszej intencji. Widzę teraz, że jestem
jak złodziej strzeżona wszędzie: w kaplicy, przy obowiązku, w celi
~
Już teraz wiem, że oprócz obecności Bożej mam zawsze obecność ludzką; naprawdę, nieraz bardzo ta obecność ludzka mnie męczyła. Były chwile, że się zastanawiałam, czy się rozebrać do mycia, czy nie. Naprawdę, biedne moje łóżko, ono także było wiele razy kontrolowane. Śmiech mnie nieraz ogarnął, jak się dowiedziałam, że nawet łóżka nie zostawią w spokoju. Sama mi jedna z sióstr powiedziała, że co dzień wieczorem patrzyła się do mnie do celi, jak
się w niej zachowuję.
Jednak przełożeni zawsze
są
przełożonymi. I chociaż mnie osobiście upokarzali i nieraz napełniali różnymi wątpliwościami, to jednak zawsze pozwalali mi na to, co żądał Pan, chociaż nie tak, jak
prosiłam, ale w inny sposób czynili zadość żądaniom Pana i pozwa
lali mi na te pokuty i ostrości.