75

92
„DZIENNICZEK” SIOSTRY FAUSTYNY
cje moje będą nie uznane, różne posądzenia i niedowierzania, różnego rodzaju upokorzenia i przeciwności nie wszystko tu wymieniam. (94) Wszystko stanęło przed oczyma mojej duszy jako ciemna burza, z której mają za chwilę zacząć się sypać pioruny, czekają tylko na moją zgodę. Chwilę zatrwożyła się natura moja. Wtem uderzył dzwonek na obiad. Wyszłam z kaplicy drżąca i niezdecydowana. Jednak ofiara ta ustawicznie trwa przede mną, bo ani się nie zdecydowałam na przyjęcie jej, ani też nie odmówiłam Panu. Chciałam się zdać na Jego wolę. Jeżeli mi Jezus sam włoży, to już jestem gotowa. Ale Jezus dał mi poznać, że ja muszę się sama dobrowolnie zgodzić i przyjąć z całą świadomością, bo w tym wypadku inaczej nie miałaby żadnego znaczenia. Cała moc jego zawiera się w dobrowolnym moim akcie wobec Niego, ale zarazem dał mi Pan poznać, że to jest w mojej mocy. Mogę to uczynić, ale [mogę] i nie uczynić. I w tej chwili odpowiedziałam: Jezu, przyjmuję wszystko, cokolwiek chcesz na mnie zesłać; ufam Twojej dobroci. W jednej chwili wyczułam, że przez ten akt oddałam Bogu wielką chwałę. Jednak uzbroiłam się w cierpliwość. Kiedy wyszłam z kaplicy, zaraz się spotkałam z rzeczywistością. Nie chcę tego w szczegółach opisywać, ale było tyle, ile udźwignąć mogłam, więcej ani kropli bym nie poradziła.
191 + W pewnej chwili rano usłyszałam w duszy te słowa: Idź do matki generalnej”°” i powiedz, że ta rzecz mi się w tym a tym domu nie podoba. Której rzeczy wymienić nie mogę, ani domu, ale matce generalnej powiedziałam, chociaż mnie to bardzo kosztowało.
192 W pewnej chwili przyjęłam na siebie straszną pokusę, którą cierpiała jedna z naszych wychowanek w domu warszawskim. Pokusa ta była [do] samobójstwa. Przez siedem dni cierpiałam, po siedmiu dniach Jezus udzielił jej łaski, a wtenczas i ja cierpieć prze stałam. Jest to wielkie cierpienie. Często biorę udręki naszych wy chowanek na siebie. Jezus mi na to pozwala i spowiednicy 104,
193 (95) Serce moje jest mieszkaniem dla Jezusa ustawicznym. Poza Jezusem nikt do niego wstępu nie ma. Z Jezusa czerpię siłę do walki ze wszystkimi trudnościami i sprzeciwami. Pragnę przejść w Jezusa, abym mogła się doskonale oddać duszom. Bez Jezusa nie zbliżyłabym się do dusz, bo wiem, czym jestem sama z siebie. Wchłaniam Boga w siebie, aby Go oddać duszom.
194 + 27111. Pragnę się wysilać, pracować, wyniszczać za dzieło nasze ratowania dusz nieśmiertelnych. Mniejsza o to, jeżeli te wysiłki skrócą moje życie, przecież ono już do mnie nie należy, ale jest

75